niedziela, 21 listopada 2010

Skrzydełka słodko-pikantne

Czuję, że zaniedbuję swój blog i muszę się z tego wytłumaczyć... Jestem w Bydgoszczy, gdzie kuchenka nadal nie działa ze względu na zepsutą elektrykę w kuchni. Ale co gorsze... Nie wzięłam aparatu, a przyjechałam na 2 tygodnie!! Tak, żałuję. Poza tym, jakaś apatia. Moja apatia = szara, zimna jesień. Mój nowy, zaległy post: skrzydełka tao tao ;-) Przepis maminy.
Składniki:
  • 2 kg skrzydełek z kurczaka (mieliśmy tyle ze względu na gości...)
  • bazylia
  • tymianek
  • oregano
  • kilka ząbków czosnku (daliśmy z 4-5)
  • 2 sosy słodko-pikantne chili Tao Tao
  • 3-4 łyżki miodu + 2 łyżki wody
Niech Was nie przerazi ilość skrzydełek :D Tydzień temu mieliśmy gości, pamiętacie? Była drożdżówka. A na kolację były między innymi skrzydełka w pikantnym sosie. Stąd ich tak wiele... Ale nie tylko. Skrzydełka same w sobie mają zdecydowanie mniej mięsa niż chyba każda inna część kurczaka. Ale są dobre. I można, a nawet trzeba zjeść ich więcej ;-) Że tak to ujmę: radość z jedzenia :P
Po pierwsze: umyj skrzydełka pod letnią, bieżącą wodą. Po drugie: składanie. Kiedy mama pokazała mi po raz pierwszy, jak złożyć jedno, wzięłam drugie i patrzyłam bezradnie. "Nie połam im kości!" - usłyszałam. No ale komu? :D Przecież to już skrzydełka! Dobrze, że nie jestem wegetarianką i że nie robię awantur na temat wszystkiego, co niegdyś gdakało, kwiczało, robiło kuku ryku! Nie mam nic przeciwko wegetarianom of koz, a wegan to podziwiam, ale sama nie wyobrażam sobie życia bez mięsa, mleka, jajek etc. Tak ten świat został poukładany, taki mamy łańcuch życiowy i ja się mu nie opieram.
Wracając do skrzydełek, spójrzcie na zdjęcie powyżej. W jednej ręce trzymasz skrzydełko w miejscu części łopatki tworzącej literkę "v", drugą delikatnie (!), nie mniej na siłę, wyginasz dolną część skrzydełka zakładając koniec skrzydła na część łopatki. Rety! Jak ja mam to wytłumaczyć :-) Spróbujcie sami heh To trzeba po prostu zrobić :D
Wszystkie skrzydełka smażymy w niewielkiej ilości oleju (2 łyżki) na patelni, rumieniąc je z każdej strony. Uwaga: olej okropnie pryszcze. Przynajmniej mój pryskał. Wyłóż blaszkę folią spożywczą, przełóż na nią skrzydełka. Obierz i pokrój ząbki czosnku, po czym rozłóż je na skrzydełkach. Posyp skrzydełka przyprawami: oregano, tymiankiem, bazylią. Na całość rozlej jedno opakowanie pikantnego sosu chili Tao Tao oraz mieszaninę miodową. Piecz skrzydełka w temperaturze 180°C przez 15-20 minut do miękkości, po czym obróć je na drugą stronę i zapiekaj kolejne 15 minut. W tym czasie skrzydełka zarumienią się. Przed podaniem polej skrzydełka drugim opakowaniem sosu chili.
Skrzydełka oczywiście jadłam palcami. Na początku trochę niechętnie, ale po pewnym czasie zrozumiałam, że tak jest wygodniej. Są miękkie, to fakt. Ale co ważniejsze nabierają pikanterii przełamanej słodkością. Dla tych, którzy nie lubią "bawić się" jedząc skrzydełka (bo trochę jest z tym zabawy, żeby dobrze je oskubać) polecam pałki kurczaka przyrządzone z tym sosem i przyprawami ;-) Możesz również dodać kolorową, pokrojoną w paseczki paprykę. Na obiad podawaliśmy z ryżem.
Ps. Czuję głód. Głód pieczenia. A przede mną jeszcze tydzień w Bydgoszczy. Nie mniej jednak, w trakcie którego poszukam czegoś specjalnego na weekend i upieczemy ;-) Już nie mogę się doczekać...

4 komentarze:

  1. Mniam mniam :) Ja robiłam ostatnio takie skrzydełka, ale w sosie chilli-czosnek :) Pychotka

    OdpowiedzUsuń
  2. Mniam! Jak ja tęsknię za takimi dużymi, mięsistymi skrzydełkami! W Norwegii na kilogram skrzydełek wchodzi chyba stopięćdziesiąt sztuk:( Nie dość, że małe, to jeszcze okrojone z każdej strony... Nie ma co obgryzać, a ja tak lubię. A najbardziej lubię skrzydełka w miodzie. Twój przepis koniecznie do wypróbowania!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. Osoby anonimowe proszę o pozostawienie imienia lub pseudonimu.