czwartek, 25 sierpnia 2011

Słodki miks, czyli wspólne gotowanie :-)
Szarlotka z brzoskwiniami

Wyjątkowy dzień wymaga wyjątkowej oprawy :-) Razem z Shinju, Eve, Maggie, Pelą, Martą, Anią z PrzyprawMnie, Anią z GreenPlumss, Dobromiłą i oczywiście Malwiną spotykamy się w wirtualnej kuchni by wspólnie pichcić na cześć nowego Miksera :-) Hip-hip-hurra! Na ten wyjątkowy dzień, wyjątkowo słodka, sezonowa krucha szarlotka z brzoskwiniami. Podaję przepis autorski na blaszkę o wymiarach 17cm x 24cm.
Ciasto:
  • 110 g mąki mlecznej
  • 120 g mąki bezglutenowej (użyłam mix. C, f.Schar)
  • 2 płaskie łyżeczki gumy guar
  • 100 g masła
  • 2 jajka (osobno żółtka i białka)
  • 50 g białego cukru
  • 2 łyżki bułki tartej do posypania startego ciasta na spód
Nadzienie jabłkowo-brzoskwiniowe:
  • 4 duże jabłka
  • 1-2 brzoskwinie
  • 100 g białego cukru
  • 2 łyżeczki cynamonu
  • 1 op. cukru waniliowego
W misce łączymy suche składniki (oprócz bułki tartej), dodajemy pokrojone w kostkę masło, 2 żółtka i dosłownie odrobinę odstawionego białka (aby łatwiej połączyć składniki). Całość szybko zagniatamy, owijamy folią, a następnie chłodzimy w zamrażalniku/lodówce min. 30 minut.
W między czasie przygotowujemy nadzienie jabłkowe: obrane i wydrążane jabłka oraz brzoskwinie kroimy w kostkę. Jabłka przekładamy do rondelka, po czym smażymy na średnim ogniu. Po chwili zasypujemy je cukrem, cukrem waniliowym oraz cynamonem. Co jakiś czas mieszamy łyżką, aby nadzienie nie przywarło do dna rondelka. Gdy nadzienie jabłkowe mocno zgęstnieje (czyt. znaczna część soku odparuje), garnuszek zestawiamy, aby jabłka trochę przestygły.
Blaszkę smarujemy margaryną, posypujemy bułką tartą, po czym rozkładamy równomiernie na dno  2/3 ciasta startego na tarce o grubych oczkach, lekko przygniatamy. Następnie ciasto posypujemy 2-3 łyżkami bułki tartej (wchłonie nadmiar soku owocowego), na co układamy uprażone jabłka, a na nie z kolei rozkładamy równomiernie pokrojoną brzoskwinię.
Białka ubijamy na pianę, pod koniec dodajemy 3 łyżki cukru, dalej miksujemy (piana będzie gęsta, ale nie sztywna). Owoce przykrywamy pianą z białek, na co rozkładamy pozostałą część startego ciasta. Szarlotkę pieczemy w temperaturze 180°C przez 40-50 minut, aż ciasto zarumieni się.
Gotowa szarlotka odchodzi delikatnie od ścianek blaszki, jest krucha - nie powiem, ale przede wszystkim pyszna :-) Jest mocno cynamonowa, dlatego jeśli ktoś nie preferuje cynamonu, może go pominąć. Osobiście cynamonu nigdy nie żałuję, ponieważ oboje z Szymonem uwielbiamy tak przyrządzone jabłka. A tuż pod pierzynką z ciasta, znajdujemy podpieczone brzoskwinki :-) Pychotka!! Polecam podawać z ubitą kremówką (ale już bez cukru, ponieważ ciasto jest wystarczająco słodkie). Smacznego!

Przepis dodaję do akcji:
Morelkowo Brzoskwiniowo 3 Sezon na jałbka 2

Ps. Wszystkim wspaniałym kobietkom, które uczestniczyły w akcji, i do których mogłam dołączyć - dziękuję za wspólne pichcenie :-) Dziękujemy również Rafałowi za wspaniałą nową domenę, w sumie nasz "kulinarny dom", gdzie możemy się "spotykać" choć tylko, ale i aż wirtualnie. Dlatego zachęcam wszystkich do odwiedzin nowego portalu kulinarnego zmiksowani.pl-klik
Mikser Kulinarny - przepisy kulinarne i blogi

wtorek, 23 sierpnia 2011

Kurczak słodko-kwaśny po chińsku

Dostałam na urodziny w prezencie książkę "Każdy może gotować" Olivera :-) W sumie wybrałam go, ponieważ bardzo spodobały mi się jego propozycje z dalekiego wschodu. Bazując na przepisie na "wieprzowinę słodko-kwaśną" Olivera, przygotowałam kurczaka. Przepis troszkę zmodyfikowałam, dostosowując do posiadanych w domu składników. Podaję przepis na 4-6 porcji.
Składniki:
  • 0.5 kg piersi z kurczaka
  • 1 czerwona papryka
  • 1 żółta papryka
  • 1 czerwona cebula
  • 4 ząbki czosnku
  • 4-5 liści zielonej sałaty
  • 6 krążków ananasa + sok z puszki (użyłam 320g)
  • 2 łyżeczki przyprawy chińskiej "5 smaków" (użyłam pastę)
  • 2 łyżeczki mąki kukurydzianej
  • 3 łyżki octu winnego
  • 4-5 łyżek sosu sojowego
  • 3-4 łyżeczki pasty pomidorowej/koncentratu
  • 1 płaska łyżeczka imbiru (lub kawałek świeżo startego ;)
  • 3/4 łyżeczki chilli (nie znalazłam świeżej wczoraj późno wieczorem :(
  • sól i pieprz do smaku
  • olej
Piersi z kurczaka kroimy na drobne kosteczki ~1.5cm, po czym doprawiamy solą i pieprzem oraz przyprawą "5 smaków". Mięso dokładnie mieszamy, odstawiamy aby się marynowało. Warzywa myjemy. Liście sałaty układamy na ręczniku papierowym, a gdy lekko podeschną kroimy w paseczki/kostkę. Papryki rozkrawamy, wydrążamy środki i nasiona, kroimy w drobną kostkę. Cebulę i czosnek obieramy ze skórek, również drobno siekamy. Kroimy także krążki ananasa. W szklance mieszamy ocet, sos sojowy, 1/3 objętości soku ananasowego i mąkę kukurydzianą.
Teraz, gdy wszystkie składniki są już przygotowane, zabieramy się do gotowania chińszczyzny :-) Na rozgrzanym w głębokiej patelni (lub woku) oleju, smażymy kawałki kurczaka, mieszając. Usmażone mięso przekładamy z patelni do miseczki, odstawiamy. Wszystkie warzywa smażymy na mocnym ogniu, stale mieszając. Cebulę i czosnek szklimy w resztce oleju (w razie konieczności, należy odrobinę dolać). Dodajemy papryki oraz sałatę.
Papryki puszczają sok, który szybko paruje, sałata zaś kurczy się (dlatego spokojnie możecie dodać dużą ilość sałaty, jeśli ją lubicie, ja dokładałam ;) Po upływie ~3-5 minut wlewamy mieszaninę octu/sosu sojowego etc. Rozsypujemy równomiernie imbir oraz chilli. Następnie dodajemy sok ananasowy oraz wedle uznania kilka łyżeczek koncentratu pomidorowego. Całość gotujemy krótko na wolnym ogniu, aby sos lekko zgęstniał. Na koniec dorzucamy kurczaka, podsmażamy chwilkę. Podajemy na talerzu z sałatą oraz ryżem, lub w miseczkach - my chińszczyznę jadamy za pomocą pałeczek, dlatego preferujemy miski :-)
Wyszła nieziemsko dobra chińszczyzna! Osobiście uwielbiam ananasa i generalnie sosy słodko-kwaśne, dlatego danie to zdecydowanie należy do moich ulubionych! W knajpie chińskiej też bardzo często zamawiam mięso w sosie słodko-kwaśnym. A od dzisiaj bardzo się cieszę, że nauczyłam się samodzielnie przygotować to danie, którym bardzo chętnie się z Wami dzielę :-)

Przepis dodaję do akcji: paprykowej shinju, psiankowatej  oraz do akcji Grumków :-)
Paprykujemy 2 Warzywa psiankowate

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Krajanka z czereśniami

Czasami nachodzi mnie ochota na słodkie ciasto, przygotowane w ekspresowym tempie. Nagle okazuje się, że nie mam tradycyjnej mąki bezglutenowej do pieczenia ciast :D Powstał zatem eksperyment, powtórzony już dwukrotnie :) Wyjątkowo: mix mąki mlecznej oraz migdałowej i zapewniam, że wychodzi rewelacyjne, kruche ciasto migdałowe! Podaję przepis autorski na małą blaszkę o wymiarach 17cm x 24cm
Składniki:
  • 1/2 szkl. mąki bezglutenowej mlecznej + 2 łyżki
  • 1/2 szkl. mąki migdałowej
  • 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 płaska łyżeczka gumy guar
  • 80 g cukru
  • 80 g masła
  • 1 jajko
  • ~20 dag czereśni drylowanych
  • 2 garści posiekanych płatków migdałowych
Kruszonka:
  • 3 łyżki mąki mlecznej
  • 3 łyżki cukru
  • 20 g chłodzonego masła

Warto zacząć od kruszonki:
posiekane uprzednio masło łączymy z mąką i cukrem, ucieramy za pomocą drewnianej łyżki (ja to nazywam dziobaniem ;), albo szybko rozcieramy ręką, odstawiamy do lodówki.

Przygotowujemy szybkie ciasto: masło topimy w rondelku, studzimy. W misce łączymy suche składniki: mąki, cukier, proszek do pieczenia, gumę guar (dzięki niej, ciasto bezglutenowe nie jest aż nadto kruche i nie rozpada się, polecam ;). Wbijamy jajo, dodajemy tłuszcz. Całość krótko miksujemy, do połączenia składników. Ciasto powinno być w miarę gęste, aby zdołało utrzymać owoce.
Blaszkę smarujemy margaryną, obsypujemy bułką tartą, wylewamy na nią ciasto. Może Wam się wydawać, że macie za mało ciasta, ale taka ilość wystarczy. Posypujemy je garścią posiekanych migdałów. Następnie rozkładamy wydrylowane uprzednio i pokrojone na pół czereśnie. Owoce przykrywamy kruszonką oraz drugą garścią posypanych migdałów. Pieczemy w temperaturze 180°C przez około 30 minut (aż do tzw. suchego patyczka).
Ciasto, mimo że bezglutenowe, ślicznie się rumieni :) W powietrzu unosi się wspaniały zapach zapiekanych migdałów, który uwielbiam po stokroć! Cieszę się tym wypiekiem tym bardziej, ponieważ dotychczas słuchałam "ale ja nie lubię czereśni/wiśni...", a jednak ciasto znika kawałek za kawałkiem ;-) Teraz słucham "a jednak są dobre" :P Zapiekane migdały są po prostu niezastąpione i w każdym niemal wypieku niezawodne! Smacznego!

Ps. Nad ranem lało, potem zagrzmiało, a teraz świeci piękne słońce! Szkoda tylko, że ciągle się kuruję :-( Gdzie to moje zdrowie uciekło...

czwartek, 18 sierpnia 2011

Ravioli z kurkami i gorgonzolą. Urodzinowa uczta obiadowa :-)

Ravioli, chociaż wielu kojarzy się z racji wyglądu z pierożkami, to wbrew pozorom uroczy włoski makaron. Moja propozycja urodzinowa: ravioli nadziewane kurkami, twarożkiem i gorgonzolą, polane pysznym śmietankowo-kurkowym sosem. Najlepiej smakuje po kilku godzinach od przygotowania, gdy wszystkie możliwe smaki łączą się, tworząc harmonijną całość. Podaję przepis autorski na 25 sztuk ravioli o wymiarach 4x4cm.
Ciasto na ravioli:
  • 190 g mąki pszennej (użyłam 130 g mąki typu 500, 60 g mąki typu 450)
  • szczypta soli
  • 2 średnie jajka
Nadzienie:
  • 1.5 szklanki świeżych kurek
  • 2 łyżki sera gorgonzoli
  • 3 łyżki kremowego twarożku śmietankowego (używam twaróg delikatny f. President)
  • 2-3 łyżki posiekanej pietruszki
  • 1/2 główki cebuli
  • 2 ząbki czosnku
  • 2-3 łyżki masła
  • pieprz do smaku
Sos śmietankowo-grzybowy:
  • 1.5-2 szklanki świeżych kurek
  • 1/2 główki cebuli
  • 1/2 szklanki przegotowanej wody
  • 250 ml śmietany kremówki 30%
  • 1 łyżeczka mąki
  • 2 łyżki masła
  • sól i pieprz do smaku
Ciasto: mąkę rozsypujemy na stolnicy tworząc charakterystyczny dołek. Wbijamy dwa rozbełtane uprzednio z solą jajka. Ciasto szybko zagniatamy, otrzymując elastyczną masę. W razie potrzeby można dodać 1-2 łyżki wody (u mnie nie wystąpiła taka konieczność ;) Ciasto owijamy folią spożywczą i odstawiamy na co najmniej pół godziny.
W między czasie przygotowujemy farsz: gorgonzolę rozpuszczamy w rondelku na małym ogniu (stale mieszając, aby nie przywarła do dna garnuszka). Grzyby płuczemy pod chłodną wodą, wymywając piasek. Następnie siekamy je drobno nożem. Cebulkę i czosnek obieramy ze skórek, siekamy w drobną kostkę. Na patelni rozpuszczamy 2 łyżki masła. Na ledwo rozpuszczone masło (letnie) wrzucamy cebulkę, po chwili dodajemy czosnek. Smażymy kilka minut. Dorzucamy grzyby, mieszamy. Całość dusimy do miękkości grzybów, co jakiś czas mieszając (około 10 minut). Usmażone grzybki studzimy. W misce mieszamy 2-3 łyżki twarożku śmietankowego z podsmażonymi grzybkami, 2 łyżkami drobno posiekanej pietruszki. Na koniec dolewamy partiami rozpuszczoną gorgonzolę (ilość dodanego sera wedle uznania, ponieważ objawia się charakterystycznym ostrym, słonym smakiem i zapachem ;), doprawiamy pieprzem.
Lepimy ravioli: ciasto dzielimy na dwie części. Każdą najpierw rolujemy, następnie wałkujemy otrzymując cienką, prostokątną warstwę ciasta o szerokości ~8 cm. Pozostałą część owijamy z powrotem folią spożywczą, aby zbytnio nie wyschła. Wzdłuż jednego z dłuższych boków ciasta makaronowego nakładamy w niewielkich odstępach (około 1cm) po 1 łyżeczce farszu. Następnie przykrywamy farsz zlepiając oba dłuższe brzegi ciasta makaronowego, dzięki przełożeniu "wolnej" części ciasta nad farszem (w celu wyobrażania, można to porównać do zamykania książki ;) Przyciskamy brzegi każdego z pierożków po kolei, jeden po drugim, kończąc na ostatnim (stopniowo wypuszczamy zbędne powietrze). Następnie pierożki wykrawamy za pomocą radełka wzdłuż 3 brzegów (można pominąć brzeg utworzony wskutek zgięcia płata makaronowego).
Gotowanie: w dużym garnku gotujemy sporą ilość wody, wsypujemy łyżeczkę soli, wlewamy łyżkę oleju/oliwy. Ravioli wrzucamy na wrzącą wodę, po czym gotujemy na średnim ogniu do 5 minut od wypłynięcia. Wybieramy je za pomocą łyżki cedzakowej.
Przygotowujemy sos: grzyby myjemy pod bieżącą wodą. Cebulkę siekamy w piórka, szklimy na maśle. Dodajemy wymyte uprzednio kurki, podsmażamy 5-7 minut, co jakiś czas mieszając. Wreszcie dolewamy 1/2 szklanki wody, gotujemy kolejne 5 minut (można poddusić pod przykryciem). Do miseczki wsypujemy łyżeczką mąki, wlewamy 100ml śmietany, dokładnie rozpuszczamy/rozcieramy mąkę, po czym przelewamy na patelnię, stale mieszając. Dolewamy resztkę śmietany, doprawiamy solą i pieprzem. Sos z grzybkami gotujemy kolejne 5 minut, w celu zagęszczenia.
Ravioli przekładamy na talerzyk, polewamy sosem śmietankowym z kurkami, zdobimy gałązką pietruszki. Do tego niezastąpiona jest szklanka mineralnej wody. Ciasto makaronowe wyszło miękkie, do tego nadzienie o kremowej konsystencji (dlatego tak ważne jest posiekanie drobno grzybów), jednak o wyrazistym smaku sera. Polecam wszystkim lubującym się w  odważnych i charakterystycznych smakach!
Smacznego!

wtorek, 16 sierpnia 2011

Tort bezowy z migdałami i kremem z advocatem. Podwójne urodziny :-)

Dzisiaj są moje urodziny. W tak wyjątkowym dniu nie mogło zabraknąć wyjątkowego tortu :-) Bezę upiekłam wczoraj, dzisiaj przełożyłam pysznym kremem z advocatem. Polecam wszystkim sympatykom słodkich chrupiących bez z delikatnym migdałowym kremem. Pycha! Podaję przepis autorski na tort o średnicy 20cm.
Składniki:
  • 4 białka
  • 190 g białego cukru
  • 40 g drobnego cukru trzcinowego
  • pół łyżeczki octu winnego
Krem z advocatem:
  • 250 g serka mascarpone
  • 200 ml śmietany kremówki 30%
  • 120 ml advocatu (5-6 małych kieliszków)
  • garść posiekanych płatków migdałowych
  • starta biała czekolada (do ozdoby)
  • cukier puder (do ozdoby)
Schłodzone białka (bez ew. zarodków, czy drobinek żółtka) ubijamy na sztywną pianę. Następnie, dodajemy cukier po 1 łyżce, stale miksując. Kolejną łyżkę cukru wsypujemy wtedy, gdy poprzednia część zostanie całkowicie wmieszana/roztarta w białku. Masa powinna być gęsta, możliwie jak najbardziej sztywna, błyszcząca. Pod koniec ubijania, dodajemy pół łyżeczki octu. Dwie blaszki od piekarnika wykładamy papierem do pieczenia, rysujemy okręgi o średnicy 20 cm każdy, po czym rozkładamy masę bezową na dwie równe części.
Pieczemy w temperaturze 150-140°C przez 70 minut (możemy wstawić dwie blaszki do piecyka, jednak po 30 minutach należy je zamienić miejscami). Po upływie wskazanego czasu, piekarnik wyłączamy, uchylamy drzwiczki, pozostawiamy bezy do całkowitego ostudzenia. Bezę można przygotować dzień wcześniej :)
Krem: w jednej misce ubijamy na sztywno kremówkę, w drugiej misce ubijamy serek mascarpone z advocatem. Płatki migdałowe drobno siekamy. Do kremówki dodajemy ubity serek mascarpone, delikatnie miksujemy, wrzucamy płatki migdałowe, po czym mieszamy łyżką. Blaty bezowe przekładamy kremem. Wierzchni blat delikatnie dociskamy. Tort posypujemy cukrem pudrem (1 łyżka przez siteczko), zdobimy płatkami migdałowymi oraz utartą białą czekoladą.
Ciasto chłodzimy min. 2 godziny. Wyszło pyszne, pyszne i jeszcze raz pyszne!! Chrupiąca beza, krem z nutką advocatu i drobinkami migdałów. Jest sycący, słodki. Idealny do czarnej kawy. I myślę, że prezentuje się wspaniale :-) Stał się wyjątkowo pysznym i słodkim prezentem urodzinowym dla siebie od siebie :-) Rzadko to mówię, piszę, ale jestem z siebie dumna!
Ps. Świętujemy podwójnie: moje urodziny oraz urodziny bloga :-) Kilka dni temu minął roczek od pojawienia się pierwszego posta. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, i chociaż wiele się nauczyłam, wiem, że jeszcze więcej przede mną! Dzisiaj chciałabym również Wam podziękować za to, że jesteście. W szczególności moim wiernym obserwatorom, znajomym, z którymi utrzymuję wirtualny kontakt. Dziękuję Wam :-)

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Wyniki konkursu z Dilmah :)

Nadszedł piękny dzień wyników :) Szkoda tylko, że pogoda nam równie pięknie nie dopisuje. Chciałabym bardzo podziękować wszystkim sympatykom herbaty, którzy postanowili wziąć udział w konkursie. 
Zanim napiszę Wam imię osoby, do której los się dzisiaj uśmiechnął, napiszmy oficjalnie odpowiedź na pytanie:

"Jak nazywa się słynny kiper, założyciel i "twarz" marki Dilmah?" 

Założycielem marki Dilmah jest rodowity Celjończyk od 60 lat związany z produkcją herbaty -  
Merrill J. Fernando :-) 

Na każdej paczce herbaty tej marki znajdziecie jego zdjęcie oraz podpis, którymi zaświadcza o wysokiej jakości swoich produktów.
Spośród 29 osób, które odpowiedziały poprawnie, random.org wybrał szczęśliwą 11 :-)

A szczęśliwą jedenastką (licząc od początku trwania konkursu) okazała się:

Karolina Bugajec! :-)

Gratuluję zwycięzcy! Bardzo proszę o przesłanie na maila adresu, na który zostanie wysłana paczka.
Jeszcze raz wszystkim Wam bardzo dziękuję za udział i zapraszam do udziału w kolejnych konkursach! Wasza obecność bardzo wiele dla mnie znaczy i cieszę się, że dzięki uprzejmości p. Marcina, z którym organizujemy konkurs, mogę kogoś z Was obdarować tą wspaniałą herbatą!

Pozdrawiam serdecznie,
Kasia

sobota, 13 sierpnia 2011

Zupa pieczarkowa z mikro-kluseczkami

Uwielbiam zupy, które przygotowujemy na bazie smażonych na maśle warzyw. Są rewelacyjne w smaku, mimo iż nie stosujesz wywaru mięsnego. Pomysł zaczerpnięty z Ciotkowej kuchni z południa Polski, przywieziony przez Mamę po jednej z wizyt. Podaję przepis rodzinny na około 2 litry zupy pieczarkowej.
Składniki:
  • 500 g pieczarek
  • 3 marchewki średniej wielkości
  • 1 korzeń pietruszki
  • ćwiartka selera
  • 1 mały por (część zielona)
  • 2-3 liście laurowe
  • 30 g masła
  • kilka kulek ziela angielskiego
  • 1 płaska łyżeczka vegety (opcjonalnie)
  • sól i pieprz do smaku
  • 1.5 litra wody
  • ~100 ml śmietany 30% (do zabielenia)
Kluseczki kukurydziane:
  • 1 jajko
  • 3 łyżki mąki kukurydzianej
  • szczypta soli
  • odrobinka wody (~1 łyżka)
W garnku gotujemy wodę z łyżeczką soli. Wszystkie warzywa myjemy i obieramy ze skórki (również pieczarki), po czym wszystkie (prócz pora) trzemy na tarce o grubych oczkach. Por siekamy w cienkie krążki. Do głębokiej patelni wrzucamy 20 g masła, doprowadzamy do rozpuszczenia (na małym ogniu). Na ledwo rozpuszczone masło (jeszcze chłodne/ew. letnie!) wrzucamy marchewkę, pietruszkę, seler oraz por. Warzywa podsmażamy około 5 minut. Następnie dokładamy do nich starte pieczarki, pozostałe 10 g masła, mieszamy, smażymy kolejne 5 minut.
Do usmażonych warzyw dolewamy około 4 chochelki ugotowanej wody (z garnka na zupę), dorzucamy ziela angielskie oraz liście laurowe. Całość chwilę gotujemy (~5-7 minut), po czym przelewamy do garnka z resztką przegotowanej wody.
Zupę doprawiamy solą, pieprzem, ewentualnie vegetą, gotujemy na małym ogniu do miękkości warzyw (około 10 minut). W między czasie przygotowujemy kluseczki. Należy rozbełtać jajko ze szczyptą soli w głębokim talerzu, dosypać mąkę kukurydzianą, odrobinkę wody. Ciasto na kluski powinno być w miarę gęste. Kluseczki wrzucamy na wrzącą zupę za pomocą łyżeczki, jedna po drugiej, lub (co polecam!) posiłkujemy się tarką o grubych oczkach :) Tarkę układamy tuż nad garnkiem, przekładamy na nią po łyżce ciasta, po czym rozsmarowujemy wzdłuż tam i z powrotem, tworząc mimowolnie kluseczki, które spadają wprost do garnuszka :) Warto co jakiś czas wymieszać zupę łyżką, aby kluski się nie pozlepiały. Gotujemy kolejne 5 minut.
Na koniec, zupę zabielamy kremówką: do miseczki przelewamy chochelkę zupy, dolewamy śmietankę, mieszamy. Tak przygotowaną część zabielonej zupy, wlewamy z powrotem do garnka, mieszając. Podajemy na gorąco. Wyszła przepyszna! Kluseczki delikatnie ją zagęściły ;) Smacznego!

Przepis dodaję do akcji Peli (zupa oczywiście polska, regionalnie - południowa ;)
Trzeci Letni Festiwal Zupy

piątek, 12 sierpnia 2011

Muffiny z nektarynką i śliwkami na korzenną nutę

Prosto, szybko i owocowo. Po raz pierwszy z nektarynką i czerwonymi śliwkami. Ekspresowe muffiny z korzenną nutą. Oczywiście bezglutenowe. Podaję przepis autorski na 6-7 sztuk (jakoś nie mogę wycyrklować na równą 6kę :P
Składniki:
  • 120 g mąki bezglutenowej + do ew. podsypywania (użyłam mix C, f. Schar)
  • 80 g cukru
  • 1 op. cukru waniliowego
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 płaska łyżeczka kardamonu
  • szczypta soli
  • 80 g rozpuszczonego masła/margaryny
  • 1 jajko
  • 100 ml śmietany 18%
  • owoce: 1 nektarynka + 1-2 czerwone śliwki
  • cukier puder do posypania
Masło rozpuszczamy w rondelku, ostudzamy. W misce mieszamy składniki suche. Wbijamy jajo, dodajemy tłuszcz i śmietanę. Całość mieszamy za pomocą łyżki. Ciasto powinno być gęste, z wolno opadającą łyżką o brzeg miski. W razie potrzeby, dosypujemy łyżkę mąki. Owoce obieramy ze skórki, pestkujemy, kroimy w kostkę. Wreszcie dokładamy je do ciasta, delikatnie mieszamy.
Blaszkę na muffiny smarujemy margaryną, obsypujemy bułką tartą. Do każdego otworu nakładamy po 2 łyżki ciasta (lub do 3/4 wysokości). Pieczemy w temperaturze 190°C przez 20-25 minut (do tzw. suchego patyczka oraz rumieńców ciasta). Ostudzone muffiny posypujemy cukrem pudrem.
Były lekko słodkie, wyraźnie korzenne (chociaż dałabym jeszcze więcej kardamonu i cynamonu!). Najbardziej smakowały mi jeszcze lekko ciepłe, miękkie, puchate, mokre od owoców. Najlepsze w pierwszym dniu pieczenia. Muffiny polecam zawsze spragnionym ekspresowych wypieków ;-)
Smacznego!

środa, 10 sierpnia 2011

Karniyarik - zapiekany bakłażan po turecku

Bakłażan - król tureckich warzyw. Kocha oliwę z wzajemnością. Zapiekany z mięsem i warzywami uchodzi za najznakomitszy smakołyk wśród Turków :) Karniyarik - pod taką nazwą znajdziemy go wśród tradycyjnych tureckich dań - zapiekany, faszerowany bakłażan. Oryginalny turecki przepis ze strony gotourturkey.com, lekko zmodyfikowany, na 2 porcje.
Składniki:
  • 1 duży bakłażan
  • 250 g mięsa mielonego (użyłam wieprzowo-wołowe)
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 1/2 papryki (preferowana zielona)
  • 1 pomidor
  • 2-3 pomidorki koktajlowe
  • 2 łyżki pasty pomidorowej
  • świeża siekana pietruszka
  • pieprz i sól do smaku
  • 1/2 szkl. przegotowanej wody
  • olej
  • oliwa
Sos serowy:
  • 200 ml gęstej śmietany 18%
  • tarty ser (ilość wedle uznania; u nas mała miseczka sera)
  • sól i pieprz do smaku
Warzywa wymyj. Bakłażan przekrój wzdłuż na pół, po czym wydrąż łyżką środki z obu połówek. Wydrążone połówki przełóż do brytfanki/blaszki, następnie zalej zimną wodą, wsyp 1 płaską łyżeczką soli, pozostaw na 10 minut (poprzez moczenie w solonej wodzie, pozbywamy się gorzkiego smaku bakłażanów ;)
Podgrzej 2 łyżki oliwy na patelni. Połówki bakłażana osusz delikatnie za pomocą ręcznika papierowego. Następnie, przełóż warzywo na wrzącą oliwę, podsmaż z obu stron (wystarczy ok. 5-8 minut na każdą stronę). Ważne jest, aby wystarczająco mocno nagrzać oliwę, dzięki czemu bakłażan nie będzie chłonął jej nadmiaru a smażył się w niej. Podsmażone połówki warzywa ponownie przekładamy na papier kuchenny (aby pozbyć się nadmiaru tłuszczu), następnie układamy w blaszce.
Farsz: paprykę tniemy w paseczki (odkładamy 6 pasków), resztę tniemy w kostkę. Pomidor zlewamy wrzątkiem, odstawiamy na 5 minut, po czym obieramy ze skórki, kroimy w kostkę.  Cebulkę i czosnek obieramy ze skórki, siekamy w drobną kostkę. Na patelni rozgrzewamy 2-3 łyżki oleju (w oryginale oliwa), szklimy cebulę. Po chwili dodajemy czosnek, mieszamy. Dokładamy mięso, doprawiamy solą, pieprzem, pietruszką, smażymy, często mieszając. Do usmażonego mięsa dodajemy 2 łyżki pasty pomidorowej, pomidora oraz paprykę. Całość dokładnie mieszamy, podsmażamy kolejne 7-10 minut.
Gotowym farszem napełniamy połówki bakłażana. Na wierzchu układamy paseczki papryki oraz plasterki pomidorków koktajlowych. Do blaszki wlewamy (dookoła warzyw) 1/2 szkl. przegotowanej wody. Pieczemy w temperaturze 200°C przez 10-15 minut (piekłam dłużej, do wyraźnego spieczenia papryki oraz pomidorów).
Serwujemy na gorąco z ryżem i jogurtem. Ja z klei zaserwowałam z ryżem oraz sosem serowym :) Sos przygotowujemy na patelni. W tym celu wylewamy na nią śmietanę, dodajemy starty ser, doprawiamy solą i pieprzem, podsmażamy na małym ogniu. Stale mieszamy, aż do połączenia roztopionego sera ze śmietaną. Sos wyszedł boski :)
Ale jeszcze lepszy wyszedł faszerowany bakłażan :) Ku mojemu zaskoczeniu, bardzo smakował Szymonowi, który oznajmij, że danie to musimy na stałe włączyć do naszego obiadowego menu :) I koniecznie jak najszybciej powtórzyć! Smacznego :o)

Przepis dodaję do akcji:
Warzywa psiankowate
Ps. Wszystkim, którzy wzięli już udział w herbacianym konkursie - dziękuję :) Tych, którzy jeszcze o nim nie wiedzą, odsyłam na stronę konkurs z Dilmah - klik i zapraszam do udziału :)

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Oolong zwany smoczą herbatą. Konkurs herbaciany

"Cesarska piękność", "herbata dla odważnych", "małpia herbata", herbata głupców" - to tylko niektóre określenia półfermentowanej herbaty ulung marki Dilmah. Przedstawiam Wam ją dzisiaj, zachęcając do przeczytania chińskiej baśni oraz przede wszystkim do wzięcia udziału w konkursie, którego nagrodą są dwa opakowania premierowej herbaty.
***
Dawno, dawno temu, tak dawno, że nawet ja tego nie pamiętam, w odległych południowo-wschodnich Chinach, w prowincji Fujian żył rolnik. Jego kruczoczarne włosy i śniada cera iskrzyły się w słońcu, a ciemne oczy z zachwytem patrzyły na swoje poletko zielonej herbaty. Listki rosły zdrowo, pielęgnowane każdego dnia, chłonęły ciepłe promienie słońca.

Nagle, tuż przed chłopem, znikąd pojawił się wielki czarny smok. Buchnął on ogniem w kierunku naszego bohatera, że ten o mało nie zdeptał krzaczków herbaty uciekając w popłochu do chaty. Przez wiele dni chłop nie przychodził na swe poletko, obawiając się spotkania z potworem. Kiedy wreszcie się odważył, listki zdążyły ściemnieć, co bardzo go zasmuciło. Obracając w dłoniach ciemne listki, martwił się niezmiernie, ale i zastanawiał się, jak je spożytkować. 
"Przecież ich nie wyrzucę!" - myślał rozgoryczony.

Postanowił zatem zaparzyć filiżankę "zepsutej" herbaty. Ku jego zdziwieniu, herbata zachwyciła go smakiem i aromatem na tyle, że powtórzył dłuższy proces jej suszenia. I chociaż w rzeczywistości smokiem okazał się jadowity wąż, nowa herbata zyskała potworną nazwę Wu-loong, tj. smocza herbata, na pamiątkę tamtego słonecznego dnia.
***

Ulung powstała z fuzji w pełni fermentowanej herbaty czarnej i niepoddawanej temu procesowi herbaty zielonej. Łączy w sobie właściwości smakowe oraz walory zdrowotne obu tych herbat. Zdobędzie serca (czy może podniebienia ;) przede wszystkim tych osób, które rozkoszują się herbatą zieloną, ale i nie pogardzą czarną, osób które poszukują pomostu łączącego obie te herbaty. Jej napar jest ciemniejszy i bardziej intensywny od herbaty zielonej, ale delikatniejszy niż tradycyjna czarna herbata.
Springtime Fragrant Oolong, Dilmah
Ojczyzną orientalnej herbaty ulung są Chiny, a głównie prowincje Fujian, Guangdong oraz północna i północno-wschodnia część wyspy Tajwan. Od wieków interesują się nią znawcy herbaty.
Traditional Oolong, Dilmah
Chińczycy przygotowują ją nie tylko w porcelanowych filiżankach, ale też w emaliowanych garnuszkach z pokrywką, w puszkach, czy przezroczystych szklanych tubach z zakrętką. Ponieważ chciałam Wam pokazać powstające w trakcie parzenia "smocze języczki", przygotowałam ją w przezroczystych kubeczkach (mam nadzieję, że żaden Chińczyk nie miałby mi tego za złe ;)
Nagroda konkursowa :)
Konkurs powstał w ramach kampanii promocyjnej premierowej herbaty ulung marki Dilmah.

Regulamin konkursu:

1. W konkursie mogą wziąć udział wszystkie osoby korzystające z internetu.
2. Nagroda zostanie wysłana na terenie kraju (osoby zza granicy również mogą brać udział, z zaznaczeniem wysłania paczki do ich bliskich mieszkających w Polsce, a następnie przekazania jej zwycięzcy).
3. Konkurs trwa w dniach 8 - 14 sierpnia br.
4. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone 15-16 sierpnia br.
5. Nagroda obejmuje dwie paczki herbaty ulung marki Dilmah: „Traditional Oolong” oraz „Springtime Fragrant Oolong".
6. Zwycięzca zostanie wylosowany spośród osób, które poprawnie odpowiedzą na pytanie konkursowe.
7. Odpowiedzi przesyłamy na adres: katespiehole.konkurs@gmail.com, w tytule piszemy "konkurs z Dilmah".
8. Pytanie konkursowe:

"Jak nazywa się słynny kiper, założyciel i "twarz" marki Dilmah?"


Odpowiedź znajdziecie na stronach Klub Dilmah - klik oraz Dilmah -klik. Osobiście spodobał mi się artykuł na temat parzenia herbaty, z zaznaczeniem jak ważny jest określony czas parzenia poszczególnych rodzajów herbat. Zachęcam do poczytania!

Czekam na Wasze odpowiedzi do niedzieli.

Pozdrawiam Was serdecznie,
Kasia