czwartek, 29 września 2011

Tajska zupa z dyni

Uwielbiam orientalne klimaty. Jest to moja pierwsza potrawa z dyni, druga zaś wirtualna wyprawa do Tajlandii :-) kulinarna oczywiście. Bardzo prosty i szybki obiad. Łączy w sobie rewelacyjny smak dyni z ostrym, charakterystycznym smakiem czerwonej pasty curry. Podaję troszkę zmodyfikowany przepis na 4 porcje ze strony Thai food with mali

Składniki:

  • 1 mała dynia (użyłam odmiany Hokkaido)
  • 165 ml mleka kokosowego
  • 500 ml bulionu lub wody
  • 2-4 łyżki czerwonej pasty curry
  • 1 łyżka oliwy/oleju
  • 1/4 papryczki chilli (wedle uznania)
  • sól i pieprz do smaku (wedle uznania)
  • mały pęczek kolendry (zastąpiłam pietruszką)

Przekrój dynię na pół, wydrąż miąższ (usuń pestki). Ponieważ moja dynia była twarda, przekroiłam ją na ćwiartki, obrałam skórkę, po czym pokroiłam w kostkę. W głębokiej patelni rozgrzej oliwę/olej, zmniejsz grzanie do minimum, dodaj 2 łyżki pasty curry (uwaga: strasznie pryska), po czym dorzuć pokrojoną dynię.
Całość smaż krótko na małym ogniu (może być pod częściowym przykryciem), często mieszając (~3 min.). Dolej mleko kokosowe, zamieszaj. Wreszcie zalej całość 2-ma kubkami gorącego bulionu (aby płyn zakrył dokładnie warzywa), przykryj pokrywką, gotuj do miękkości dyni, po czym przełóż ją do blendera,
zmiksuj na jednolitą masę. Bulion przelej do garnka, dolej otrzymane dyniowe puree. Zupę zagotuj, dopraw solą, pieprzem i/lub pokrojoną drobno papryczką chilli.
Smacznego!
Jeśli preferujesz łagodniejsze smaki, pomiń paprykę. Podaj zupę ze świeżo posiekaną kolendrą. Ja niestety miałam problem ze znalezieniem zielska w domu, prócz resztek świeżej bazylii oraz suszonej pietruszki ;-) Zostały zatem wykorzystane, a zupa szybko zjedzona :-)

Przepis dodaję do akcji:

niedziela, 25 września 2011

Placuszki z jabłkami

Uwielbiam weekendowe, leniwe śniadania. Krzątam się wtedy po kuchni ubrana w szlafrok, z potarganymi włosami, spokojnie przygotowując śniadanie. Dzisiejszy poranek sponsorują placuszki z jabłkami Basi :-) Zostały przygotowane specjalnie dla jej Syna Kubusia, po czym zaserwowałam je mojemu Mężczyźnie. Dziękuję Ci Basiu za przepis :* Podaję proporcje na 12 placuszków z jabłkami
Składniki:
  • 1/2 szkl. mąki bezglutenowej do pierogów i naleśników
  • 1/2 szkl. mąki mlecznej + 3 łyżki
  • 3/4 szkl. mleka
  • 1 jajko
  • 2 łyżki cukru
  • 1-2 jabłka
  • cukier puder do posypania
Białko oddzielamy od żółtka, po czym ubijamy je na sztywną pianę. W drugiej misce ucieramy żółtko z cukrem, dolewamy mleko, miksujemy do wyraźnego spienienia. Następnie dosypujemy mąkę, stale miskując.
 
Otrzymujemy gęstą masę (jeśli będzie rzadka, należy dosypać łyżkę mąki), do której przekładamy ubite białko, po czym mieszamy delikatnie łyżką. Jabłka myjemy, obieramy ze skórki (warto zacząć od jednego; drugie można dodać wedle uznania), wydrążamy gniazda nasienne, wreszcie kroimy w niewielkie kostki, które przekładamy do miski z ciastem, mieszamy łyżką. 
Placuszki nakładamy za pomocą łyżki/chochli na mocno rozgrzany na patelni olej. Smażymy na złoto z obu stron. Podajemy posypane cukrem pudrem. Smacznego!
Placuszki wyszły smaczne :) Uważajcie tylko na gorące kawałki jabłka, ponieważ można się łatwo oparzyć. 
Są dobrą alternatywą dla naszych weekendowych pankejksów, chociaż niestety nie są aż tak puchate. Nie mniej sądzę, że zdobędą serca i podniebienie niejednego bezglutenowego łasucha :-)

Przepis dodaję do akcji:
Sezon na jałbka 2

Ps1. Mąka mleczna w tym przepisie jest moją fanaberią. W oryginale Basi znajduje się tylko mąka do pierogów i naleśników, z której otrzymamy równie pyszne placuszki!

Ps2. W oryginale znajduje się również mleko ryżowe, ponieważ przepis jest dostosowany do diety pozbawionej laktozy.

Ps3. Basiu i Kubusiu, pozdrawiam Was kochani bardzo cieplutko i życzę dużo pomyślności! Jeśli coś przeoczyłam w przepisie, poprawcie mnie proszę :-)

Ps4. Niestety dopiero w weekend miałam czas na poważne pichcenie. W tygodniu podzielę się z Wami przepisami na zupę z dyni oraz jesiennym plackiem z owocami :-) Zdjęcia już są, brakuje tylko opisu. Mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu. Póki co, czas ucieka mi nieubłaganie szybko i na nic nie mam czasu...  Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie!

środa, 21 września 2011

Odwrócony placek z gruszkami w karmelu

Bardzo często najpierw wybieram owoce, potem zaś kapryśnie przeszukuję sieć w poszukiwaniu sposobu ich wykorzystania. Nie ukrywam również, że po długim "kopaniu", wybieram przepisy łatwe i szybkie. Zwycięski upside down caramel pear cake urzekł mnie niebanalnym wyglądam, a jak się później okazało również oryginalnym smakiem i zapachem. Podaję przepis na tortownicę o średnicy 20 cm, na podstawie cuisine.com.au, z niewielkimi zmianami
Składniki:
  • 150 g cukru
  • 1/3 szkl. wody
  • 120 g mąki pszennej (użyłam tortowej)
  • 100 g masła rozpuszczonego
  • 60 g cukru trzcinowego
  • 1.5 płaskiej łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 jajka
  • 3 gruszki
  • skórka z pomarańczy
  • skórka z cytryny
Jajka ubij z cukrem trzcinowym i skórkami z cytryny oraz pomarańczy. Dodaj rozpuszczone i ostudzone masło, zmiksuj, dosyp mąkę oraz proszek do pieczenia, ponownie zamieszaj, odstaw.
Obręcz tortownicy wysmaruj margaryną, obsyp bułką tartą. Spód zaś wyłóż papierem do pieczenia, po czym zaciśnij obręcz pozostawiając po jej zewnętrznej stronie resztę papieru. W rondelku (lub na małej patelni) rozpuść 150 g cukru w 1/3 szkl. wody, podgrzewając cukrowy syrop na małym ogniu. Kiedy cukier całkowicie się rozpuści, zwiększ grzanie (uważaj, może pryskać), po czym gotuj mieszając okazjonalnie, aż cukier zacznie karmelizować oraz gęstnieć. Jeszcze ciepłym karmelem pokryj dokładnie dno tortownicy. Karmel stygnąc twardnieje.
Gruszki obierz, usuń gniazda nasienne, pokrój w cienkie paseczki, które następnie rozłóż koliście na zastygniętym karmelu. Owoce zalej masą, wyrównując ostrożnie wierzch, aby nie naruszyć rozłożonych gruszek. Piecz w temperaturze 180°C przez 40-50 minut, aż to tzw. suchego patyczka. Upieczone ciasto pozostaw w foremce, aż ostygnie. Zanim zdejmiesz obręcz, oddziel brzegi ciasta od foremki za pomocą nożyka (obręcz zdejmujemy delikatnie, ponieważ może być do niej przyklejony karmel z dna ciasta).
Wreszcie ciasto odwróć, przełóż na paterę/talerz, po czym bardzo delikatnie zerwij papier. Przyznam się Wam, że bardzo bałam się tego etapu: byłam bowiem przekonana, że nie uda mi się zerwać papieru bez naruszania ciasta. Nic bardziej mylnego :-) Papier do pieczenia bardzo ładnie odszedł do wierzchu ciasta, pozostawiając je równiusieńkie :-) Smacznego!
Cytrusowy smak i zapach ciasta miesza się ze smakiem "palonego cukru" (czyt. karmelu ;-), tuż pod warstwą którego znajdują się kawałki gruszek. Niepotrzebnie obawiałam się reakcji domowników na wygląd i smak ciasta - prawie całe zostało zjedzone do popołudniowej kawy/herbaty, zostawiając symbolicznie jeden kawałek na rano :-)

niedziela, 18 września 2011

Tarta ze śliwkami na cieście francuskim

Śliwki królują, a w lodówce zalega ciasto francuskie. Moją pierwszą myślą były szybkie ciastka z owocami, drugą natomiast tarta. Prawdę pisząc wystarczą ciasto, śliwki i trochę cukru. Kapryśnie dorzuciłam miodówkę, miód i kardamon. Następnym razem pominę alkohol, ponieważ za bardzo topił śliwki, w związku z czym spód ciasta był wilgotny. Jeśli jednak komuś to nie przeszkadza, zapraszam na tartę o średnicy 25 cm
Składniki:
  • 1 op. ciasta francuskiego (275 g)
  • 350 g śliwek (lub więcej :)
  • 1 łyżka miodu
  • 1 łyżka miodówki (można pominąć)
  • 3 łyżki cukru
  • 1/2 płaskiej łyżeczki kardamonu
  • 1 jajko
Blaszkę smarujemy margaryną, obsypujemy bułką tartą, po czym wykładamy ją ciastem francuskim pozostawiając 2 cm za foremką. Brzegi tarty rolujemy, następnie dekoracyjnie formujemy ściskając ciasto między kciukiem a palcem wskazującym. Spód tarty nakłuwamy widelcem.
Śliwki myjemy, pestkujemy, zasypujemy cukrem, miodem, oraz kardamonem wymieszanym z miodówką (ponieważ eksperymentowałam z miodówką, dałam jej więcej i żałuję: śliwki bardziej pływały aniżeli zapiekały się, a spód ciasta był wilgotny; dlatego nie przesadzajcie z miodówką, można ją nawet pominąć). Następnie scukrzone owoce przekładamy na spód tarty. Brzegi zaś smarujemy rozmąconym jajkiem.
Pieczemy w temperaturze 190-200°C przez 35-40 minut, aż ciasto mocno się zarumieni. Śliwki powinny się spiec niż topić w miodowym płynie, w przeciwnym razie należy odlać nadmiar płynu za pomocą łyżki. Na spodzie ciasta zaś mogą pojawiać się pęcherze powietrza, które przekłuwamy po prostu widelcem. Dużym atutem tego ciasta jest szybkość i łatwość przygotowania. Polecam podawać z bitą śmietaną. Smacznego!

Przepis dodaję do akcji:
Akcja Śliwka 2011

środa, 14 września 2011

Tajskie zielone curry z kurczakiem

Wczoraj i dzisiaj przenieśliśmy się do Tajlandii. Królował cytrynowy ostry smak, przełamany mleczkiem kokosowym. Urzekający zapach kolendry mieszał się z charakterystycznym zapachem bazylii. Jednym słowem: orientalnie. Podaję troszkę zmodyfikowany przepis na 4 porcje Gaeng Kiaw Wan Gai w oparciu o przepis Mali z Thai Food
Składniki:
  • 500 g piersi z kurczaka
  • 165 ml mleka kokosowego
  • 180 g zielonej fasolki
  • 4 łyżeczki zielonej pasty curry
  • 3 ząbki czosnku
  • 1/2 papryczki chilli
  • 1 limonka (w oryginale pałka trawy cytrynowej)
  • ~10 listków bazylii (w oryginale słodka bazylia)
  • pęczek kolendry
  • 1 łyżka brązowego cukru
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • szczypta imbiru
  • 2 łyżki oleju/oliwy
Fasolkę wymyj, odetnij końcówki, przekrój na pół, odstaw. Rozgrzej olej w głębokiej patelni/woku, dodaj pastę curry oraz cukier. Gotuj na małym ogniu (uwaga: u mnie strasznie pryskało, dlatego przykryłam patelnię przykrywką i zmniejszyłam grzanie do minimum), co jakiś czas mieszając, aż cukier rozpuści się. Dodaj posiekane ząbki czosnku, szczyptę imbiru, wymieszaj. Dorzuć pokrojone w kostkę piersi z kurczaka, wymieszaj z pastą, podsmaż.
Następnie wlej mleko kokosowe, puszkę opłucz przegotowaną wodą i również dolej do mleka, dodaj sos sojowy (jeśli posiadasz rybny, dodaj 1 łyżkę), wyciśnij sok z połowy limonki, wymieszaj, gotuj. Kolendrę, bazylię oraz papryczkę chilli wymyj, drobno posiekaj i dorzuć do sosu.
***
Zanim wrzucimy chilli, warto sprawdzić smak sosu. Pasta curry bowiem jest już ostra - składa się z: trawy cytrynowej, zielonej papryki chilli, cebuli, czosnku, galangi, limonki kaffir, kurkumy, kolendry, soli i wody.
***
Dorzuć fasolkę, postaraj się zanurzyć ją w sosie. Całość gotuj pod niepełnym przykryciem około 20 minut (aby fasolka trochę zmiękła). Pod koniec gotowania zdejmij przykrywkę, aby sos zagęścił się parując (w wielu przepisach zielone curry jest rzadkie; ja natomiast preferuję gęstsze ;)
Podawaj z ryżem basmati, ćwiartką limonki oraz świeżymi listkami bazylii lub kolendry. Smacznego!

Wyszło bardzo dobre, ale nie tak zachwycające jak kurczak w 5-ciu smakach - klik czy kurczak słodko-kwaśny - klik. Nie mniej, zamierzam zakupić czerwoną pastę curry i znowu zawładnąć orientalną kuchnią :-)

Ps. Do zielonego curry możecie również dodać groszek, cukinię, brokuły, wśród kilku przepisów widziałam również kukurydzę :)

Przepis dodaję do akcji:
Paprykujemy 2 Warzywa psiankowate

niedziela, 11 września 2011

Tort pomarańczowy na jesienną nutę

Niespodziewanki wymagają wyjątkowych wypieków :-) Szybką inspirację zaczerpnęłam z połączenia smaków w moich ostatnich drożdżówkach: pomarańczy i śliwek. Tym razem jednak, otuliłam je kremową pierzynką śmietankową i ubrałam w biszkoptowy kubraczek :-) I jesień co raz bliżej... Podaję przepis autorski na tort o średnicy 20cm.


Biszkopt:

  • 2/3 szkl. mąki tortowej
  • 2/3 szkl. białego cukru
  • 3 jajka (1 białko odstawiamy na bezę)
  • skórka otarta z 1 pomarańczy
  • sok z 1 pomarańczy
Krem śmietankowy:
  • 250 g serka mascarpone
  • 200 ml śmietany kremówki 30%
Dodatkowo:
  • powidła śliwkowe (6-8 łyżek)
  • 3 łyżki cukru (do ubicia bezy)

Biszkopt z bezą: białko oddzielamy od żółtek, po czym odstawiamy je do lodówki. Żółtka ucieramy z cukrem na puszystą, kremową masę (może to potrwać nawet 7-10 minut). Dodajemy skórkę oraz sok z pomarańczy, miksujemy, dosypujemy przesianą mąkę, łączymy składniki za pomocą miksera (ciasto będzie gęste, ale nadal powinno swobodnie spływać z łopatek miksera), odstawiamy.
Schłodzone białka (łatwiej się ubijają) ubijamy na sztywną pianę, po czym przekładamy 2/3 zawartości białek do masy żółtkowej, mieszamy delikatnie łyżką. Masę przelewamy do wysmarowanej margaryną i obsypanej bułką tartą tortownicy (wyłożyłam tortownicę papierem, ponieważ jest deczko nieszczelna, niestety, dlatego brzegi biszkoptu wyglądają nieco jak po bitwie ;-). Pieczemy w temperaturze 160°C przez 20-25 minut, aż wierzch biszkoptu zarumieni się.
Do resztki ubitego na sztywno (!) białka dosypujemy partiami 3 łyżki cukru, stale miksując - powinniśmy otrzymać sztywną, lśniącą masę bezową. Biszkopt wyjmujemy z pieca (nie wyłączamy grzania), wierzch pokrywamy masą bezową (oprócz kilku mm blisko krawędzi, aby beza nie przykleiła się do obręczy), po czym szybciutko wkładamy z powrotem do piecyka, skręcamy temperaturę do 140-150°C i zapiekamy kolejne 15 minut (aż beza stwardnieje). Upieczone ciasto wyjmujemy, przez 5 minut pozostawiamy jeszcze w obręczy, po których upływie obręcz zdejmujemy, a biszkopt całkowicie studzimy.
Przygotowujemy krem: w jednej misce miksujemy serek mascarpone, w drugiej ubijamy na sztywno kremówką. Następnie do ubitej śmietany dodajemy mascarpone, całość krótko miksujemy w celu dokładnego połączenia obu mas.
Składanie: ostudzony biszkopt przekrawamy na 3 części. Najniższy spód smarujemy 4-ma łyżkami powideł, po czym rozkładamy połowę kremu. Przykrywamy go drugim blatem, ponownie smarujemy powidłami i kremem. Na wierzch układamy 3-ci blat z bezą. Tort studzimy minimum 1 godzinę przed podaniem. Smacznego!
Zauważyłam, że kiedy jestem szczęśliwa, wychodzą mi lepsze wypieki :-) Biszkopt bardzo ładnie wyrósł, ale jeszcze lepiej smakował. Jego mocno pomarańczowy smak wspaniale współgra ze śliwkową masą i kremem śmietankowym. Gorąco polecam to zestawienie wszystkim kochającym śliwki i pomarańcze :-) Będziecie zachwyceni!

Przepis dodaję do akcji:
Akcja Śliwka 2011

czwartek, 8 września 2011

Bezglutenowe ciastka francuskie z jabłkami

Bezglutenowe ciasto francuskie jest bardzo delikatne, łatwo się rozrywa i troszkę klei. Jednak efekt końcowy nastraja pozytywnie: ciastka są bardzo dobre (smakiem identyczne do glutenowych), ale i kruche. Najlepiej smakują na ciepło z gorącą herbatką lub kawką. Podaję spóźniony przepis autorski na 9 ciastek (ze ścinek skleiłam jeszcze 2 :-)
Składniki:
  • 330 g bezglutenowego ciasta francuskiego (wypróbowałam f. Bezgluten)
  • 2 jabłka
  • 1 rozmącone jajko
  • garść rodzynek
  • 2 łyżki płatków migdałowych
  • 2 łyżki białego cukru
  • 1-2 łyżeczki cynamonu
  • 1 łyżeczka cukru waniliowego
  • odrobina mąki bezglutenowej do podsypania
Nadzienie: jabłka myjemy, obieramy, wykrawamy gniazda nasienne, kroimy w kostkę. Owoce przekładamy do rondelka, zasypujemy cukrem, cukrem waniliowym, cynamonem, dodajemy rodzynki oraz posiekane płatki migdałowe, po czym krótko prażymy na średnim ogniu przez 7-10 minut, co jakiś czas mieszając (jabłka mają tylko trochę zmięknąć). Uprażone owoce zestawiamy z ognia, studzimy.
Przygotowanie ciasta i lepienie: na stolnicy rozsypujemy odrobinę mąki, rozkładamy płaty ciasta francuskiego, po czym każdy z nich delikatnie wałkujemy wzdłuż i wszerz (w razie potrzeby podsypujemy ciasto/wałek mąką). Nie przesadzajcie z wałkowaniem, ponieważ ciasto bardzo szybko się rwie. Każdy z rozwałkowanych płatów dzielimy na 8 prostokątów (u mnie 7, ponieważ ciasto bardzo kleiło się do wałka i porwało, niestety). Wzdłuż krótszego boku nakładamy po 2 łyżeczki nadzienia jabłkowego, poniżej którego ciasto przecinamy wszerz w  2-3 miejscach. Wszystkie boki prostokątów smarujemy rozmąconym jajkiem. Następnie sklejamy ciastka przekładając delikatnie bok z rozcięciami nad nadzieniem.
Brzegi ciastek dociskamy, wyrównujemy radełkiem lub nożem. Ze ścinek wyszły mi 2 dodatkowe ciastka :-) Ponieważ nie miałam przy sobie radełka, brzegi podociskałam widelcem :-) No i skojarzyły mi się ciastka z pierożkami :D Wierzch ciasteczek dokładnie smarujemy rozmąconym jajkiem. Pieczemy w temperaturze 180°C przez około 20 minut, aż do wyraźnych rumieńców ciasta. Polecam podawania jeszcze ciepłych, lub krótkie podpiekanie w opiekaczu/piecyku tuż przed podaniem. Myślę, że każdemu bezglutenowemu łakomczuszkowi przypadną do gustu :-)
Jakiś czas temu Szymon otrzymał z polecania znajomej gotowe, kupne ciastka bezglutenowe: palemki i jakieś zwykłe kruche, które okazały się strasznie twarde. Tym bardziej ucieszyłam się częstując go świeżo upieczonym ciastkiem francuskim :-) I wszystkich bezglutków zachęcam do samodzielnego pichcenia. Każdy zaś, kto nie jest na diecie bezglutenowej, może skorzystać z przepisu używając tradycyjne/glutenowe płaty ciasta francuskiego. Smacznego!

Przepis dodaję do akcji:
Sezon na jabłka 2
Ps. Ciastka piekłam dobry tydzień temu, po czym łapałam późno popołudniowe promienie słońca... bardzo tęsknię za takimi promieniami, a za oknem od kilku dni szaro i mokro eh. Słonko wróć!! Jaka jest u Was pogoda? Przyślijcie mi słońce!

Ps2. Dzisiaj zaś upiekłam torcik :-) Ale o nim opowiem Was w weekend! Zapraszam!

wtorek, 6 września 2011

Pomarańczowe drożdżówki ze śliwkami

W Święto Śliwki nie mogło zabraknąć domowych drożdżówek z solenizantkami. Po weekendzie tańcowania, wylądowały w piecu ;-) Pięknie wyrosły i pięknie pachniały w domu! Puszyste, najlepsze jeszcze ciepłe i w dniu upieczenia, z wyczuwalną nutką pomarańczy. Zdjęcia z wczesnego poranku, ponieważ wyruszały dzisiaj w podróż :-) Podaję przepis autorski na 9 dużych drożdżówek.
Składniki:
  • 500 g mąki pszennej (użyłam mix tortowej i wrocławskiej)
  • 25 g świeżych drożdży
  • 60 g cukru
  • 60 g masła
  • 2 łyżki oleju
  • 3 jajka (1 białko osobno)
  • 230 ml ciepłego mleka
  • 400 g śliwek
  • otarta skórka z 1 pomarańczy
  • sok z 1/2 pomarańczy (lub całej)
  • szczypta soli
Kruszonka:
  • 30 g zimnego masła
  • 3 łyżki cukru
  • 4-5 łyżek mąki
  • 1-2 łyżki płatków migdałowych
Rozczyn: drożdże kruszymy w miseczce, wsypujemy po 1 łyżce cukru i mąki, zalewamy 30 ml ciepłego mleka (max. temp. 30°C), po czy dokładnie mieszamy uzyskując mieszaninę gęstości śmietany. Rozczyn przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
Ciasto: masło topimy w rondelku, studzimy. Na stolnicy rozsypujemy przesianą mąkę, tworząc charakterystyczny dołek. Wbijamy 2 jajka, 1 żółtko (1 białko odstawiamy do posmarowania drożdżówek), wlewamy ostudzone masło, olej, dodajemy szczyptę soli i resztę cukru, lekko zagniatamy, aby nie umknęły nam płynne składniki. Na środeczek ciągle suchej mieszaniny ciasta dodajemy otartą skórkę z pomarańczy oraz sok z połówki owocu, wlewamy 3/4 objętości przygotowanego ciepłego (!) mleka, po czym szybko zagniatamy ciasto. W razie potrzeby podlewamy resztą mleka lub podsypujemy mąką.
Otrzymujemy elastyczne ciasto (może lekko lepić się do rąk; nie może być suche), które przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia, aż podwoi swoją objętość. Od jakiegoś czasu przyspieszam fermentację wstawiając miskę z ciastem do wyrośnięcia w większą miskę z wrzącą/gorącą wodą, i oczywiście przykrywam ściereczką. Ciasto wówczas bardzo szybko podwaja swoją objętość :-)
W między czasie przygotowujemy kruszonkę: do miski wsypujemy mąkę, cukier, pokrojone w kostkę masło, po czym rozcieramy drewnianą łyżką tworząc charakterystyczne kruszyny (można też szybko połączyć składniki i rozetrzeć ręką). Kruszonkę odstawiamy do lodówki. Ciasto odgazowujemy uderzając delikatnie pięścią. Blaszkę od piecyka wykładamy papierem do pieczenia. Pobieramy nieduże ilości ciasta, formujemy w rękach kulki o średnicy ok. 5 cm, następnie spłaszczamy dłonią każdą z nich zachowując kolisty kształt, i układamy na blaszce w odstępach 1cm.
Drożdżówki odstawiamy do napuszenia. W między czasie pestkujemy umyte uprzednio śliwki, kroimy każdą na 4 części. Na środku każdej z bułeczek odciskamy dno szklanki, po czym w dołek układamy po 3-4 ćwiartki śliwek. Następnie, drożdżówki smarujemy lekko roztrzepanym białkiem, posypujemy obficie kruszonką, rozsypujemy dodatkowo na wierzchu płatki migdałowe. Pieczemy w temperaturze 180°C przez 20-30 minut, do wyraźnego zarumienienia się ciasta.
Drożdżówki pięknie wyrosły! Bardzo mile mnie zaskoczyły! Myślę nawet, że spokojnie możecie uformować 12 mniejszych drożdżówek z przygotowanego ciasta :-) My, nasze drożdżówy dodatkowo przekrawamy wzdłuż i smarujemy masłem/dżemem. Tak dla urozmaicenia buły ;-) Mają wyczuwalną nutkę pomarańczy. Jednak następnym razem użyję sok z całej pomarańczy, aby posiadały bardziej intensywny smak cytrusów. Jestem bardzo zadowolona z wypieku :-) Życzę sukcesów i smacznego!

Przepis dodaję do akcji:
Akcja Śliwka 2011

poniedziałek, 5 września 2011

Tańcujemy :-) Święto Śliwki 2011

Mieliśmy wspaniały weekend :-) Ciepły, słoneczny i obfitujący w wydarzenia :-) W dniach 3-4 września br. w moim regionie trwało Święto Śliwki :-) Zabawa organizowana jest co roku na polach w Strzelcach Dolnych, niedaleko Bydgoszczy. W tym roku wyjątkowo dopisywała nam pogoda, dlatego bardzo chętnie pojechaliśmy w sobotę na śliwkową wycieczkę :-)
Święto Śliwki jest bardzo popularną imprezą w moim regionie. Pełno ludzi, pełno samochodów oraz korki - to jedyne niedogodności imprezy, których niestety nie da się ominąć. Jednak każdy, kto choć troszkę lubi zabawę na świeżym powietrzu, chociaż troszkę lubi biesiadę (za którą ja -przyznaję szczerze- nie przepadam), ale przede wszystkim kocha domowe jedzonko i śliwki (a to akurat kocham po stokroć!!), powinien tam być :-)
Ten ktoś nie pożałuje, a jedynie zakupi pyszne strzeleckie powidła, soki owocowe, ogórki w zaprawie czy rękodzieło. Owszem, ceny niektórych produktów były tak wysokie, jakby urwały się, kolokwialnie pisząc, "z choinki" ;-) Ale warto przejść się wśród straganów, posmakować różnych przetworów, wędlin i wybrać chociaż jedne, które nie tylko wybornie smakują, ale i nie uszczuplą naszego portfela :-)
Udało się nam zakupić bardzo dobre powidła, ale jeszcze lepsze - chociaż jak to można porównywać - ogórki w zalewie curry :D Chyba muszę zacząć bawić się w przygotowywanie przetworów ;-) Nie obyło się też bez kilku drobiazgów mięsnych oraz... zestawu drewnianych sztućców biało-malowanych z motywem czerwonych maków :-) Na pewno wkrótce zobaczycie je na blogu ;-)
Co mnie zaskoczyło i odrzuciło - ceny chlebów, które kosztowały w granicach 10 zł. Nie byłam w stanie wydać tyle pieniędzy na pieczywo, zważywszy też na fakt, że jakiś miesiąc temu upiekłam swój pierwszy chleb, który pysznie smakował i który po prostu upiekę znowu - sama :-) Oprócz jedzonka (które mnie najbardziej interesowało), można było również uczestniczyć w zabawie wokalno-tanecznej, tj. oglądać i słuchać :D
Jakoś nikt nie rwał się do tańca prócz zespołu na scenie ;-) Dla maluchów natomiast rozstawiona była karuzela, jakieś huśtawki czy dmuchany zamek, dlatego nawet najmłodsi nie powinni narzekać. Zabawa przednia, smażenie śliwek, dużo słońca i zadowolenia - tak w jednym zdaniu podsumowuję tegoroczne Święto Śliwki :-)
Tańcując ze śliwkami upiekłam dzisiaj pomarańczowe drożdżówki ze śliwkami, oczywiście ;-) Zapraszam wkrótce po przepis!

Pozdrawiam Was serdecznie,
Kasia