niedziela, 16 grudnia 2012

Piernik z rodzynkami w winie

Prosty i szybki wypiek Bożonarodzeniowy. Możnaby napisać, że dla zabieganych. Ale jak tu nie być zabieganym, kiedy dookoła tyle się dzieje, praca, zakupy, prezenty, choinka, stłuczona bombka. Ale piernika nie może zabraknąć. Podaję autorski przepis na piernik bezglutenowy z rodzynkami topionymi w winie, na małą blaszkę o wymiarach 23cm x 9 cm
Składniki:
  • 1 i 1/2 szkl. mąki bezglutenowej (użyłam mix.C, f.Schar)
  • 3/4 szkl. cukru trzcinowego
  • 1/2 łyżeczki sody
  • 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
  • 2 płaskie łyżki przyprawy do piernika
  • 1/2 fil. rodzynek (lub więcej) zalanych 1 łyżką czerwonego wina
  • 100 g masła w temperaturze pokojowej
  • 2 jajka
  • 2 łyżki miodu
W misce utrzyj masło (ważne aby było miękkie) z cukrem trzcinowym. Możesz posłużyć się mikserem, ucieraj 2-3 minuty. Wbij jajka na raz, zmiksuj. W drugiej misce wymieszaj mąkę, sodę, proszek do pieczenia. Rodzynki zalej czerwonym winem. Myślę, że można zdecydowanie zwiększyć ilość rodzynek do pojemności całej filiżanki.
Do mieszaniny z jajkami wlej miód, wsyp przyprawę do piernika, zmiksuj. Wreszcie dosypuj partiami mieszaninę z mąką, stale miksując na małych obratach. Ciasto będzie gęste. Na koniec dorzuć winne rodzynki, wmieszaj je w ciasto. Blaszkę wysmaruj margaryną, obsyp bułką tartą.
Przełóż do niej ciasto za pomocą łyżki. Piecz w rozgrzanym piecyku w temperaturze 180°C przez 40-45 minut lub aż do tzw suchego patyczka. Podawaj otudzone, posypane cukrem pudrem. Smacznego!
Brakowało mi tak prostego przepisu na piernik. Jest miękki od początku do końca swego istnienia, co mnie bardzo cieszy, ponieważ preferuję miękkie pierniki niż ciężkie i zbite. Żałuję tylko, że nie wrzuciłam więcej rodzynek, co nadrobię przy następnej okazji. Wspaniały przepis dla zapracowanych, których nie nudzi smak prostego piernika. Nie jedni zapewne już są znudzeni takimi prostymi przepisami ;-)

Pozdrawiam wszystkich! 

środa, 5 grudnia 2012

Ciasto z jabłkami na maślance

Zrobiło się szaro, zimno, pada śnieg i jestem chora. Siedzę pod kołdrą i nadrabiam blogerowe zaległości. Podaję przepis na ciasto z jabłkami na maślance, posypane drobinkami cukrowymi z cynamonem. Bardzo szybki, prosty wypiek. Na podstawie http://pinchofyum.com/, na blaszkę o wymiarach 20 cm x 25 cm.
Składniki:
  • 1 i 1/2 szkl. brązowego cukru (wymieszałam biały z trzcinowym; 1 szkl. to zdecydowanie za mało)
  • 1/3 szkl. oleju
  • 1 jajko
  • 1 fil. maślanki
  • 1 łyżeczka sody
  • 1 łyżeczka wanilii lub cukier waniliowy
  • 1 i 1/2 szkl. (max. 2) mąki bezglutenowej (użyłam mix.C, f.Schar)
  • 3-4 jabłka
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 3-4 łyżki cukru
  • 1 łyżka masła
Do miski wbij jajko, wlej maślankę, olej, wanilię, zmiksuj. Dodaj cukier, sodę (możesz również dodać płaską łyżeczkę proszku do pieczenia), zmiksuj. Wreszcie dodawaj stopniowo mąkę, stale miksując. Jabłka obierz ze skórek, wydrąż gniazda nasienne, pokrój w kostkę. Wystarczy 1 i 1/2 szklanki pokrojonych jabłek.
Wmieszaj owoce do ciasta. Masa powinna być stosunkowo gęsta. W drugiej misce wymieszaj 3-4 łyżki cukru, cynamon, masło (możesz je wcześniej rozpuścić), otrzymując cukrową kruszonkę. Jeżeli użyjesz rozpuszczonego masła, a kruszonka pozostanie płynną, dosyp 1-2 łyżki mąki zamieszaj. Posyp ciasto cukrową kruszonką. Rozgrzej piekarnik do 180°C. Piecz 45-55 minut. Podawaj letnie lub całkowicie ostudzone. Smacznego!
Nigdy wcześniej nie piekłam ciasta z jabłkami na maślance. Dodam, że wszelkie ciasta jogurtowe nie specjalnie mi wychodzą, dlatego podchodziłam do przepisu sceptycznie. Przepis jest dobry, ale daleko mu do ideału, jakim traktuję ciasto z jabłkami bez maślanki. Ale dla każdego z nas ideał będzie przecież różny, prawda?

***
Korzystając z okazji, chciałabym Was poinformować o publikacji artykułu na temat celiakii oraz diety bezglutenowej, do którego odwołanie znajdziecie w górnym menu.

 

Nadmieniam, że artykuł ma charakter jedynie informacyjno - poglądowy. Wszystkich zainteresowanych badaniem nietolerancji na gluten odsyłam do specjalistycznej placówki w ich regionie, gdzie na pewno uzyskają fachową poradę i diagnozę.
***

Pod koniec wyjątkowo przyjemna dla mnie informacja. Posiadając dzisiaj sporo wolnego czasu (z racji dnia chorobowego), odkopałam maila z nagrodą dla Kate's Pie Hole od Kamili z bloga http://www.fkom.pl/. Nagrodziła mnie również Aleksandra z bloga http://przepisy-aleksandry.blogspot.com/.
Zdaję sobie sprawę, że minęło sporo czasu od otrzymania tego wyróżnienia. Serdecznie dziękuję dziewczynom, które mnie wyróżniły, równocześnie przepraszam, że tak późno informuję o tym naszą blogosferę.

Siedem prawd o mnie?

Prawda pierwsza: co raz więcej pracy, i co raz mniej czasu na blogowanie.

Prawda druga: kiedy wreszcie wracam po pracy do domu, mam co raz mniej siły na pichcenie i przesiadywanie w kuchni.

Prawda trzecia: ostatnio pichcę tylko w weekendy.

Prawda czwarta: mimo prawdy pierwszej, drugiej i trzeciej nie zamierzam przerwać działalności Kate's Pie Hole.

Prawda piąta: dużo jest we mnie z dziecka. Niektórzy nazywają to naiwnością. Ja nazywam to poszukiwaniem złotych nici szczęścia, wiary i dobra w tym szarym, codziennym życiu.

Prawda szósta: ciągle jestem złośliwa. To się chyba nigdy nie zmieni.

Prawda siódma: coś się kończy, coś innego dopiero zaczyna. Koniec sam w sobie jest smutny.

Ponieważ zabawa ta rządziła we wrześniu, nominacje pominę. Wszyscy chyba i tak byliście juz nominowani i opowiadaliście nam o sobie :-)

Tymczasem pozdrawiam wszystkich czytelników bardzo serdecznie, życzę Wam dużo zdrowia! Nie dajcie się chorobie! Do miłego kochani!

czwartek, 29 listopada 2012

Ryż smażony z krewetkami i kurczakiem

Proste klasyczne danie z kuchni chńskiej. Pyszna mieszanka mięsa z kurczaka i tygrysich krewetek. Zużyjcie tyle mięsa, na ile macie ochotę. Pozostawiam Wam pełną swobodę w doborze proporcji. Podaję przepis na 4-6 porcji, z książki "Kuchnie Świata. Najlepsze przepisy z różnych krajów do przygotowania w domu".

czwartek, 22 listopada 2012

Kulinarny Budapeszt

Panorama Budapesztu, 10.2012
Spodziewałam się ostrych, ciężkostrawnych potraw. Gulaszu, paprykarzu, placków ziemniaczanych i wina lejącego się strumieniami. Sprawdziło się tylko to ostatnie - byłam jedną z nielicznych osób nie pijących wina w Budapeszcie. Co do restauracji i oferty gastronomicznej, Budapeszt zdecydowanie bardziej przypomina stolice z zachodu. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Nie będę ukrywać, że największą frajdę sprawiły mi wizyty w cukraszadzie i kavehaz. Mowa rzecz jasna o cukierniach i kawiarniach :-) Ja, wielki smakosz słodkich wypieków z utęsknieniem wyczekiwałam tradycyjnego dobosza, czy wreszcie uroczych francuskich słodkości z Gerbeauda.
Ruszwurm, Budapeszt 10.2012
Pierwszy kawałek tortu dobosza zjedliśmy w Ruszwurm. Jest to najstarsza kawiarnia w Budapeszcie, która została otwarta w roku 1827. Jest maleńka i oblegana przez turystów. Odwiedziliśmy ją zwiedzając najpiękniejszą część Budapesztu - zabytkową Budę, a ściślej pisząc Wzgórze Zamkowe.
Wnętrze Ruszwurm, Budapeszt 10.2012
Wchodząc do kawiarni wydaje się, że czas stanął w miejscu co najmniej w połowie XIX wieku. Zabytkowe drewniane witryny wypełnione słodkościami, małe okrągłe stoliczki, i zdecydowanie za mało wolnych miejsc w porównaniu z liczbą chętnych odwiedzających to miejsce. Ale warto poczekać by zakosztować tradycyjnych wypieków.
Tort dobosz, Ruszwurm, Budapeszt 10.2012
Tort, raczej zbity, składał się z 5-ciu warstw biszkoptu przełożonego kakaowym kremem, każdy kawałek zwieńczony grubą warstwą karmelu. Bardzo dobry, chociaż denerwowało mnie oddzielne kosztowanie karmelu i reszty tortu. Ostatecznie otrzymałam zamówienie na dobosza w wersji bezglutenowej :-)

***
Ruszwurm Confectionery
1014 Budapest, Hungary
Szentháromság u. 7 
***

Gerbeaud, Budapeszt 10.2012
Drugą cukiernią, w której znaleźliśmy stolik bez większych problemów była Gerbeaud Cafe przy Placu Vorosmarty. Historia tej cukierni sięga roku 1870, przy czym jej założyciel Henrik Kugler spotkał się z Emilem Gerbeaudem po raz pierwszy w roku 1882 w Paryżu, odkąd zaczęła się ich współpraca.
Stylowe wnętrze Gerbeaud, Budapeszt 10.2012
Szwajcarski cukiernik szybko przyciągnął uwagę zamożnych Węgrów kusząc między innymi podniebienia Ferenc Liszta czy Ferenc Deaka. Cukiernia ta uważana jest za jedną z najbardziej eleganckich w Budapeszcie.
Wypieki w Gerbeaud, Budapeszt 10.2012
Za klasą i sławą idzie oczywiście cena wypieków, za którą otrzymalibyśmy nie jeden porządny obiad w popularnych restuaracjach.
Czekolady domowej roboty, Gerbeaud, Budapeszt 10.2012
Ponieważ żyje się tylko raz poprosiłam o ciastko lemon basil, natomiast mój towarzysz wybrał kawałek tortu Gerbeauda.
Tort Gerbeaud, Budapeszt 10.2012
Jak przystało na tort czekoladowy, ciemny biszkopt przekładany czekoladowym kremem, polany gorzką czekoladą. Zbyt ciężki.
Lemon Basil, Gerbeaud, Budapeszt 10.2012
Lemon basil jest całkowitym przeciwieństwem tortu Gerbeauda - deser składający się z lekkiego kremu o wyraźnej nucie cytrynowej na cienkim biszkopcie, wypełniony malinami. Bardzo dobry. Do tego idealnie parzona wiedeńska kawa Juliusa Meinla i czuję, że żyję.
Praliny w Gerbeaud, Budapeszt 10.2012
Wbrew pozorom ekskluzywny charakter tej kawiarni odejmuje trochę z jej uroku - staje się częściowo nieosiągalna i kompletnie brak jej domowej, ciepłej atmosfery.

***
Gerbeaud Gasztronomia KFT.
1051 Budapest Vörösmarty tér 7-8
***
Wreszcie cukiernia o nazwie Szamos - mój faworyt, coś pomiędzy domową atmosferą w Ruszwurm a eleganckimi ciastkami Gerbeauda (nie licząc oczywiście Szamos położonej na Vorostmarty ter, gdzie ceny i wystrój idealnie konkurują z Gerbeaud!).
Szamos, Budapeszt 10.2012
Szamos był nieplanowany. Codziennie przechodziliśmy ulicą Elżbiety, wzdłuż której bodajże obok Royal Hotel znalazłam tę słodką cukiernię.
Witryna z wypiekami w Szamos, Budapeszt 10.2012
Królują w niej ręcznie przygotowywane praliny, cukierki i inne figurki marcepanowe, wreszcie ciastka i ciasta.
Desery w Szamos, Budapeszt 10.2012
I chociaż nie jadam samego marcepanu, bardzo smakował mi tort przekładany masą marcepanową. Idealnie wyważona słodycz przy kubku kawy Meinla.
Tort marcepanowy, Szamos, Budapeszt 10.2012
W Szamosie kupiliśmy również godne polecenia cukierki marcepanowe, między innymi w kształcie owoców.
Praliny w Szamos, Budapeszt 10.2012
I jak tu schudnąć w trakcie wyjazdu? Nie da się :-)

***
 Szamos Cukrászda Kisroyal
 Erzsébet körút 43-49, 
Budapest 1073, Hungary.
***

Odnośnie restauracji, miałam wielkie plany odwiedzić kilka restauracji serwujących dania bezglutenowe. Polegliśmy - część bywała zamkniętych (polecana przez internautów indyjska, o ile dobrze pamiętam Govinda), część zaś znajdowała się w odległych częściach miasta. Ponieważ jadaliśmy dosyć późno, a mieszkaliśmy tuż przy dzielnicy określanej Miastem Elżuni i Teresy znaleźlimy tam wspaniały zakątek przynajmniej 2 restuaracji godych uwagi.
Menza, Budapeszt 10.2012
Po pierwsze Menza. Duża restauracja, z nowoczesnym wnętrzem, młodą i sprawną obsługą. Mimo wielu rezerwacji wieczorem, zawsze znaleźli dla nas stolik.
Wnętrze Menzy, 10.2012
Dobry smak w dobrej cenie.To właśnie tutaj wypróbowałam tradycyjnego węgierskiego gulaszu wołowego z domowymi kluseczkami. Godne polecenia są również dania: pieczona pierś kurczaka z puree ziemniaczanym z warzywami (zdjęcie poniżej),
Pieczony kurczak z warzywami, Menza, Budapeszt 10.2012
czy wieprzowa golonka z sałatką i sosem pomidorowym. Duże porcje, zawsze smacznie i wielkie zdziwienie kelnerów przy zamawianiu gorącej herbaty zamiast wina ;-) Brakowało tylko pytania "a co, pani chora jest?".
Wieprzowa golonka w sosie pomidorowym, Menza, Budapeszt 10.2012
Restaurację znajdziecie w pobliżu stacji metra Oktogon. Zakątek wielu restaracji, bardzo łatwy do znalezienia.
***
Menza, 1061 Budapest, 
Liszt Ferenc tér 2, Hungary 
***

Na przeciwko Menzy godna uwagi pozostaje Karma. Zaserwowali mi tam przepyszną pieczoną pierś z kaczki z jabłkami. Niebo w gębie! Tylko ostrzegam: w zależności od sali, w której jadacie doliczą Wam różne wielkości napiwku! Ponieważ każdorazowo jadaliśmy tam późnym wieczorem, podarowałam sobie pstrykanie zdjęć ze względu na słabe oświetlenie.
***
Karma, 1061 Budapest, 
Liszt Ferenc tér 11, Hungary 
***

Zwiedzając W Budapeszcie dzielnicę żydowską warto wpaść na obiad do Spinozy. Co prawda znajduje się w bocznej uliczce, ale warto ją odnaleźć ze względu na spory wybór kuchni węgierskiej i żydowskiej. Polecamy gęsinę ze smażonymi buraczkami lub sosem śliwkowym. Pyszności!
***
Spinoza, 1074 Budapest, 
Dob utca 15, Hungary 
***

Kilka razy próbowaliśmy "dostać się" do Bock Bisztro, resturacji rekomendowanej przez przewodnik Michelin. Może i dobrze, że bywała zamknięta, czy przepełniona z zarezerwowanymi na wieczór stolikami. Zarówno menu jak i ceny wysoce oryginalne.

Uwaga: we większości, jeśli nie we wszystkich resturacjach i cukierniach budapesztańskich doliczany jest do rachunku napiwek. Jego wysokość stanowi od 10 do 15% wartości zamówienia. 
Takie to oto cwaniaki kulinarne.

*******************************
Pozwolę sobie jeszcze opowiedzieć o jednym miejscu, w którym z braku czasu, ale może bardziej odwagi nie zrobiłam zdjęć. Mam na myśli Boscolo i jego część resturacyjną. Miałam okazję dwukrotnie jadać w Boscolo w tzw. Czerwonej Sali. Każdy lunch składał się ze startera, dania głównego oraz deseru.

Lunch pierwszy: 
  • zupa gulaszowa z kurczaka (!) z groszkiem, 
  • panga z marchewką, 
  • i uwaga, olśnienie kucharza: strudel z wiśniami i sosem cynamonowym. 
Lunch drugi: 
  • bułeczki z pasztetem (!), trójkącikiem papryki, plasterkiem ogórka i pomidorka koktajlowego, 
  • kawałek piersi młodego kurczęcia z groszkiem i ziemnikami oraz gruszki (zaznaczyli, że kompot domowej roboty), 
  • na deser kawałek ciastka w postaci musu przygotowanego z serka wiejskiego z maliną.
Co sądzicie o tym menu z 5-cio gwiazdkowego hotelu, ze słynną i popularną w świecie kawiarnią New York Cafe? Nie zapomnę miny jednego z towarzyszy z Serbii i słowa "pasztetto". No to podali pasztet. Dosłownie. Spodziewałam się czegoś smaczniejszego.

Także moi mili, jedźcie, zwiedzajcie i nie żałujcie sobie odrobiny przyjemności. Ja niczego nie żałuję. Nawet Gerbeaud ;-) Z utęsknieniem wyczekuję kolejnych przygód kulinarnych ;-)

Pozdrawiam Was serdecznie!

sobota, 17 listopada 2012

Kurczak z papryką i nerkowcami

Jest to mój pierwszy udział w orzechowym tygodniu :-) Zazwyczaj dorzucam orzechy do słodkich wypieków. Ostatnio gościły natomiast w wersji wytrawnej. Wraz z moimi kulinarnymi przyjaciółmi zapraszamy Was do wypróbowania wytrawnych dań z orzechami :-) Podaję przepis na 4-6 porcji, na podstawie przepisu z książki pt. "Kuchnie Świata. Najlepsze przepisy z różnych krajów do przygotowania w domu".
Składniki:
  • 500 g udek z kurczaka/lub piersi pokrojonych w kostkę
  • 2 łyżki przegotowanej wody
  • 3 łyżki sosu sojowego (u nas bezglutenowy)
  • 1 łyżka chińskiego wina ryżowego lub wytrawnej sherry (użyłam aktualnie dostępne w domu wino)
  • 2 łyżeczki świeżo startego imbiru (opcjonalnie sproszkowanego)
  • 1 łyżeczka sosu Worcestershire*
  • 1 łyżeczka oleju sezamowego
  • 1/2 łyżeczki cukru
  • 1/4-1/2 łyżeczki skrobi kukurydzianej
  • 3 łyżki oleju rzepakowego lub arachidowego
  • 2 dymki (wystarczy szczypior, ja zużyłam całe)
  • 1 papryka czerwona
  • 1 papryka żółta
  • 1 papryka zielona
  • 1 szklanka nerkowców, uprażonych
  • gotowy ryż do podania, np. basmati
Orzechy rozsyp na blaszce, upraż w 180-200°C przez kilka minut w piecyku, potrząsając blaszką co jakiś czas, odstaw. W dużej misce wymieszaj 2 łyżki sosu sojowego, wino i imbir. Dodaj kurczaka, wymieszaj, aby mięso równomiernie pokryło się przyprawami. Marynuj minimum 15 minut.

W drugiej misce przygotuj sos: wymieszaj 2 łyżki wody, pozostałą 1 łyżkę sosu sojowego, olj sezamowy, cukier oraz skrobię kukurydzianą. Sos odstaw. W głębokiej patelni lub woku rozgrzej 2 łyżki oleju. Jeśli zamierzasz użyć posiekaną cebulkę, zeszklij ją na tym etapie, przełóż do miseczki.
W razie potrzeby dolej olej, dorzuć mięso i smaż minimum 3 minuty, mieszając aż się zetnie. Usmażone mięso przełóż do miski. Wszystkie papryki wyczyść, wydrąż nasionka, pokrój w kostkę. Do woka lub na patelnię wlej pozostałą łyżkę oleju. Wrzuć paprykę, smaż kilka minut, aż delikatnie zmięknie.
Dodaj posiekany szczypiorek (zostaw odrobinę do podania gotowego dania), smaż kolejne 10 sekund, mieszając, aż zwiędnie i zacznie pachnieć. Ponownie przełóż do woka/na patelnię kurczaka, dodaj uprażone nerkowce. Całość zamieszaj, wlej odstawiony sos i podgrzewaj 1-2 minuty. Podawaj od razu z ryżem. Smacznego!
Prawda, że proste? Większość składników zapewne macie w spiżarniach, wystarczy dokupić nerkowce. Danie aromatyczne, mięso miękkie, papryka na wpół jędrna. No i chrupiące orzechy. Do dzieła :-)

Przepis dodaję do akcji:

W wirtualnej kuchni spotkali się:
      Ps. W oryginale nie ma papryki. Dodałam ją, aby nadać potrawie warzywny charakter. Samo mięso może wydawać sie suche.

      *Sos Worcestershire zawiera śladowe ilości glutenu w postaci octu słodowego wytwarzanego z jęczmienia - stosowanie przez celiaków zgodnie z własnym przekonaniem.

      środa, 7 listopada 2012

      Zupa dyniowa z curry i soczewicą

      Ugotowałam ją tydzień temu. Póki co jest to najlepszy przepis jaki znalazłam i wypróbowałam na zupę dyniową. Jest kremowa i porządnie doprawiona, przy czym nie jest ostra. A z reszty dyni powstał lampion. Podaję przepis na 4-6 mniejszych porcji, z inspiracją ze strony www.taste.com.au/
      Składniki:
      • ok. 1 kg dyni (wystarczy mała dynia hokkaido)
      • 1 cebula
      • 2 ząbki czosnku
      • 1 łyżeczka świeżo startego imbiru (lub zmielonego)
      • 2 łyżeczki zmielonego curry
      • 3/4 filiżanki czerwonej soczewicy
      • 1.25 litra bulionu warzywnego
      • 1/3 filiżanki jogurtu naturalnego, opcjonalnie
      • świeża kolendra lub pietruszka do podania
      • grzanki z chleba, pokrojone w drobną kostkę
      • 1 łyżka oleju/oliwy
      Dynię przekrój, wydrąż ze środka pestki. Za pomocą łyżki wydrąż miąższ warzywa, odstaw. Cebulę, czosnek oraz imbir obierz ze skórek, po czym drobno posiekaj - czosnek możesz przecisnąć przez praskę. Ponieważ nie dostałam świeżego imbiru, zużyłam mielony. Na patelni rozgrzej olej, podsmaż cebulę około 5 minut, aż będzie miękka. Dodaj czosnek, imbir oraz curry.
      Całość zamieszaj, podgrzewaj minutę, po czym przełóż do zagotowanego bulionu warzywnego. Do garnka z wywarem dorzuć dynię oraz soczewicę. Gotuj co najmniej 20 minut, aż warzywa zmiękną. Ugotowane warzywa przekładaj partiami do blendera, zmiksuj do konsystencji puree.
      Wreszcie zawróć warzywne puree do garnka z resztą zupy, zagotuj. Powinieneś otrzymać gęstą, kremową zupę. Podawaj od razu, najlepiej z chrupiącymi grzankami lub odrobiną jogurtu. Smacznego!
      Podchodziłam do przepisu z pewną obawą, ponieważ moja poprzednia wersja zupy dyniowej (aczkolwiek na bazie innej inspiracji) była mdła. Ta natomiast pozostaje bardzo aromatyczna, jest gęsta i wspaniale rozgrzewa. Zachęcam do wypróbowania połączenia dyni z curry i soczewicą. Pychotka!

      niedziela, 4 listopada 2012

      Secesyjny Budapeszt

      Kaś na Var-hegy, w tle Parlament, Budapeszt 10.2012
      Najpierw żyli tam Celtowie. W czasach przed naszą erą nadeszli Rzymianie, po czym Hunowie Atylli. Wreszcie pod koniec IX wieku przywędrowało tam siedem madziarskich plemion prowadzonych przez Księcia Arpada, gdzie wskutek osiedlenia stworzyli królestwo Węgier. Podążając za Arpadem pod koniec października br. przywędrowaliśmy na Węgry, odwiedzając ich stolicę - Budapeszt.
      Wakacje w październiku? Kto by pomyślał, prawda? Tymczasem trafiliśmy na bardzo słoneczny tydzień, w trakcie którego temperatury sięgały 22°C, a miasto żyło swoim węgierskim rytmem bez przeludnienia turystami. Idealnie. Nie będę ukrywać, że główne atrakcje Budapesztu można zwiedzić w zaskakująco szybkim tempie.
      Budziński Pałac Królewski, Budapeszt 10.2012
      Przede wszystkim urzeka stara Buda, Var-hegy i Gellert-hegy, odwiedzając które cieszymy się wspaniałą panoramą miasta. Nad miastem góruje Pałac Królewski z odwiedzoną przez nas Węgierską Galerią Narodową. Poniżej na zdjęciu Kościół Macieja.
      Kościół Macieja, Budapeszt 10.2012
      Piękny gotyk, charakterystyczna dla Węgier mozaika na dachu pokrytym barwnymi szkliwionymi dachówkami Zsolnay. Gargulce, koronki, płaskorzeźby Bugurodzicy i aniołów. W obrębie Var-hegy znajdziecie również obowiązkowe do zwiedzenia Baszty Rybackie i urokliwą kawiarnię, której poświęcę następny post ;-)

      Na Gellert-hegy zaś znajduje się między innymi kościół w skale. Kaplica została "zbudowana" przez paulinów w 1931r., a udostępniona zwiedzającym dopiero w 1992 roku. Wewnątrz znajdziecie m.in. małą wnękę poświęconą przyjaźni polsko-węgierskiej z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej i relikwiami królowej Jadwigi.
      Kaplica w skale na Gellert-hegy, Budapeszt 10.2012
      Do roku 1849 Buda i Peszt były dwoma oddzielnymi miastami. Pierwszym oddanym do użytku mostem łączącym te miasta był Szechenyi lanchid, most łańcuchowy, nazwany na cześć jego fundatora hrabiego Istvana Szecheneyiego.
      Most łańcuchowy Szecheneyiego, Budapeszt 10.2012
      Po drugiej stronie Dunaju zaś mieści się zaś serce Pesztu, z rozciagającymi się Belvaros i Lipótvaros. Tutaj obowiązkowe są Bazylika św. Stefana, Orszaghaz (Parlament), oraz wabiące sklepami i architekturą Vaci utca czy kawiarnie na Vorosmarty ter. Bazylikę budowano ponad 50 lat, a jej kopuła wysokości 96 metrów błyszczy złoceniami na stropie. Nie przez przypadek takich samych rozmiarów jest kopuła Parlamentu, w celu zachowania równawagi między władzami świecką a kościelną, jak również upamiętnienia 896 roku, czasu przybycia Madziarów.
      Bazylika św. Stefana, Budapeszt 10.2012
      Na Vaci utcy zaś, pośród sklepików z pamiątkami i kawiarenkami znajdziecie sklep poświecony całkowicie... uwaga: Świętom Bożego Narodzenia!! Nie ukrywam, mnóstwo kiczu, świątecznych ozdób, figur, zabawek, wszystkiego czym możemy ozdobić, a nawet zaśmiecić dom na Święta.
      Philanthia na Vaci utcy, Budapeszt 10.2012
      Na zachód od serca Pesztu rozciągają się tzw. Miasta Elżbiety i Teresy. Muzea, dzielnica żydowska, aleja Andrassy będąca odpowiednikiem Champs-Elysees (chociaż wg nas wiele jej brakuje do Champs Elysees), Opera:
      Opera, Budapeszt 10.2012
      Dom Terroru z lustrzanym odbiciem TERROR ponad gzymsem dachu i wiele innych miejsc, do których warto pójść.
      Terror Haza, Budapeszt 10.2012
      Ponieważ mieszkaliśmy przy ulicy Rakoczego, w tej część miasta jadaliśmy najczęściej i spacerowaliśmy najwięcej. To właśnie tutaj znajdziecie słynną kawiarnię New York mieszczącą się w hotelu Boscolo, która mnie nie zachwyciała a podane lunche wprawiły w zdziwienie.
      Boscolo i New York Cafe, Budapeszt 10.2012
      Ponieważ pogoda nam zdecydowanie dopisywała przespacerowaliśmy również Wyspę Małgorzaty, mieszczącą się między Budą i Pesztem, jak również Lasek Miejski z placem Bohaterów i posągami wodzów madziarskich plemion na czele z Arpadem.
      Hosok tere, Budapeszt 10.2012
      W południowo-zachodniej zaś części miasta znajduje się Wielka Hala Targowa, główne targowisko Budapesztu.
      Wielka Hala Targowa, 10.2012

      Śliczna żółta ceglana fasada i jeszcze piękniejszy dach pokryty ceramiką Zsolnay.
      Wnętrze hali targowej, 10.2012

      W środku zaś kilka kondygnacji, na których znajdziecie stoiska mięsne, z owocami i warzywami, pieczywem, ciastem, serem. 

      Stragany w hali targowej, Budapeszt 10.2012
      Na piętrach stoiska z nieco kiczowatymi pamiątkami, ręcznie malowane jaja, ceramika, koronki, sporo folkloru. Z cyklu, co kto lubi.
      Rękodzięła i lalki - dlaczego matrioszki?, Budapeszt 10.2012
      Budapeszt jest pięknym miastem, przy czym zabytkowa Buda zdecydowanie urzeka architekturą, w nocy zaś ślicznie rozświetla centrum. Czy warto pojechać? Oczywiście! Z tym że wystarczą góra 4 dni aby dosyć dobrze poznać to miasto i skosztować tradycyjnych dań węgierskich. Począwszy od słodkiego dobosza, skończywszy na gulaszu z domowym makaronem aka kluseczkami. O części kulinarnej niebawem.

      Pozdrowienia!