niedziela, 20 października 2013

Berlin & Potsdam kulinarnie

Pałac Sanssouci, Poczdam 09.2013

Urlop minął nam pod znakiem niedźwiedzia. Z reguły stojące na dwóch łapach, kolorowe, oklejone, mniej lub bardziej urocze można było spotkać w różnych częściach Berlina. Miasto z chaotyczną zabudową, oszklonymi wieżowcami, które dominują nad nielicznymi kamienicami. Berlin na starych fotografiach, przed wojną wygląda wyjątkowo ładnie. Dzisiejszy Berlin wydaje się być szary i brudny, elewacje zabytków aż proszą się o renowację. Ale jest coś, co wyróżnia Berlin spośród innych betonowych miast - infrastruktura komunikacyjna. Fantastyczny rozkład ulic, z reguły czteropasmowych na każdą stronę, i bardzo dobry transport. Kulinarnie? Dobrze, ale bez rewelacji.
Chcąc maksymalnie wykorzystać cieplejszy dzień wybraliśmy się do Potsdamu (pol. Poczdam), miasteczka leżącego około 30 km od centrum Berlina.
Cudowna ceramika w dzielnicy holenderskiej, Poczdam 09.2013
W przeciwieństwie do Berlina turystyczna część Poczdamu okazała się być wyjątkowo urocza. W drodze do kompleksu pałacowego skręciliśmy w dzielnicę holenderską, przepełnioną straganami oferującymi kolorową ceramikę.
Ceramika w dzielnicy holenderskiej, Poczdam 09.2013
Będąc tam przed lub w południe warto wpaść na kawę do La Maison du Chocolat. W kawiarni panował spory ruch, gro turystów zamawiało śniadania. Oprócz kawy zamówiliśmy kawałek tarty cytrynowej oraz sernika.
La Maison du Chocolat, Poczdam 09.2013
Tarta cytrynowa okazała się być tak naprawdę sernikiem cytrynowym na kruchym spodzie, smaczna.
Kawałek tarty cytrynowej z La Maison du Chocolat, Poczdam 09.2013
Konsystencja sernika niemile nas zaskoczyła - bardziej piankowa niż charakterystyczna zbita lub kremowa dla sernika. Szkoda. Wiele razy jadaliśmy kremowe serniki, ale pianka? Nie dla mnie.
Kawałek sernika w La Maison du Chocolat, Poczdam 09.2013
Kawiarnia jest oczywiście w 100% glutenowa. Wnętrze jest bardzo klimatyczne, utrzymane w klasycznym stylu. Kilkanaście ciast do wyboru, serników, kruchych, tortów. Na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.
Witryna z ciastami w La Maison du Chocolat, Poczdam 09.2013
***
La Maison du Chocolat
Benkertstraße 20, 
14467 Potsdam
***
Kompleks zamkowy jest obowiązkowym miejscem do zwiedzenia w Poczdamie. Letnia rezydencja Fryderyka Wielkiego, pałac Sanssouci (na pierwszym zdjęciu), jest kluczowym miejscem kompleksu. Zwiedziliśmy w nim zarówno piękne, odnowione komnaty królewskie, jak i kuchnię. Do letniej rezydencji prowadziły 132 stopnie, otoczone ogrodami tarasowymi. W zespole pałacowym (Nowy Pałac, herbaciarnia, oranżeria etc.) spędziliśmy całe popołudnie.
Zastawa z Pałacu Sanssouci, Poczdam 09.2013
Naczynia kuchenne w zamkowej kuchni Pałacu Sanssouci, Poczdam 09.2013
Oglądaliśmy wyjątkowo spore czajniki, brytfanki, garnki. W czymś te tuszki królicze musieli zapiekać ;-)
Blaszki i foremki do pieczenia ciast i ciastek w kuchni Pałacu Sanssouci, Poczdam 09.2013
Foremki do pieczenia ciastek miały niesamowite kształty: lisów, ptaków, wiewiórki, ryb, liści, czy tradycyjnych magdalenek. Cukiernik widać nie próżnował.

Wieczorną porą zawróciliśmy do dzielnicy holenderskiej, gdzie zahaczyliśmy o Lemon Gras na obiado-kolację. Knajpa sąsiaduje z La Maison du Chocolat.
Lemon Gras, Poczdam 09.2013
Jest to jedna z najlepszych restauracji kuchni tajskiej w jakiej jadłam. Stoliki czyste, nakryte, napoje otwierane przy kliencie, nalewane do kieliszków przez obsługę. Oboje z Połówkiem zamówiliśmy wieprzowinę z ryżem i warzywami.
Wieprzowina z warzywami w Lemon Gras, Poczdam 09.2013
Danie było bardzo ładnie przystrojone. Idealnie wyważona kompozycja smaków, ani za słono, a co ważniejsze - nie za pikantnie. Zadowoleni wracaliśmy do Berlina kolejką późnym wieczorem. Na szczęście komunikacja nas nie zawiodła.
La Maison du Chocolat & Lemon Gras, Poczdam 09.2013
Jeśli ktoś ma ochotę na kuchnię bardziej klasyczną proponuję odwiedzić restaurację Gasthaus Krombach w Berlinie. Knajpa mieści się w dzielnicy Kurfurstendamm, niedaleko Kościoła poświęconego pamięci Cesarza Wilhelma - Kaiser Wilhelm Gedachtniskirche.
Krombach, Berlin 09.2013
Restauracja schludna, z klasycznym charakterem, niestety prawie pusta.
Wnętrze Krombach, Berlin 09.2013
Zamówiłam sztukę mięsa z podsmażaną czerwoną kapustą i ziemniaczanymi pyzami - jedna porcja składała się z dwóch sztuk mięsa!
Duża porcja mięcha w Krombach, Berlin 09.2013
Mój towarzysz natomiast otrzymał kawał delikatnie grilowanego mięsa, polany sosem z pieprzem, podany z fasolką zawiniętą w boczek oraz z małymi krokietami ziemniaczanymi. Bardzo smaczny, chociaż trochę ciężki obiad.
Mięcho w sosie pieprzowym w Krombach, Berlin 09.2013
***
Gasthaus Krombach,
Meinekestraße 4, 
10719 Berlin
***

Nie byłam w stanie zjeść tak dużej porcji. W tej samej dzielnicy namówiłam Połówka na currywurst z Imbissu. Trochę trudno jest mi uwierzyć, że ta nieduża grilowana kiełbasa, posypana curry i polana sosem pomidorowym (ketchupem?) jest jedną z najpopularniejszych przekąsek w Niemczech. Kiełbaska? W sumie lepiej grilowana kiełbaska w pośpiechu, niż kawał mielonego nieznanego pochodzenia w dmuchanej bułce.

W połowie naszego wyjazdu pogoda znacznie się popsuła - od rana padało z przelotnymi przejaśnieniami. Idealne dni na zwiedzanie muzeum, na co wpadają wszyscy turyści. Kolejki na Wyspie Muzeów były ogromne. Cierpliwie czekaliśmy na wejście do Muzeum Pergamonu, czy Nowego Muzeum, gdzie mogliśmy oglądać oryginalne popiersie Nefretete z 1345 r. przed naszą erą.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/1/1f/Nofretete_Neues_Museum.jpg/410px-Nofretete_Neues_Museum.jpg
Popiersie Nefrette, Wikipedia
Fotografowanie Nefretete w muzeum było zabronione.

Będąc na Wyspie Muzeum wstąpiliśmy do restauracji o nazwie Jolly. Zaskakuje mnie jej nazwa, ponieważ jest to knajpa serwująca dania kuchni azjatyckiej.
Wnętrze Jolly, Berlin 09.2013
Zamówiliśmy zupę kwaśno-pikantną z kurczakiem oraz pierś kaczki z warzywami i ryżem. Pekińska zupa była bardzo gęsta i mocno nas rozgrzała.
Zupa pekińska w Jolly, Berlin 09.2013
Kaczka dobrze przepieczona, w chrupiącej panierce, polana trochę za słonym sosem ostrygowym. Mimo iż obiad smakował dobrze, wieczorem mieliśmy mieszane uczucia co do tej knajpy, ponieważ rozbolały nas brzuchy.
Kaczka w sosie ostrygowym w Jolly, erlin 09.2013
***
 Jolly,
Am Kupfergraben 4 / 4A, 
10117 Berlin
***

Znalezienie naprawdę dobrego słodkiego wypieku w Berlinie było bardzo trudne. Albo jestem zbyt wybredna, albo źle szukaliśmy. Odwiedzając centrum KaDeWe (Zachodni Dom Handlowy) najwięcej czasu spędziliśmy na piętrze delikatesowym. Całe 7 tys. m3 powierzchni półek i stanowisk przepełnionych setkami gatunków sera, wędlin, pieczywa i owoców morza. W pewnym momencie człowiek dostaje zawrotu głowy od takiej mieszanki aromatów.
Lenotre, Berlin 09.2013
Po znalezieniu małego stoliczka w Lenotre zamwiliśmy po kawałku ciasta nugatowego i czekoladowego przełożonego kremem śmietankowym, obowiązkowo z kawą.
Kawałek torcika nugotowego z Lenotre, Berlin 09.2013
Ciasta - raczej lekkie, smaczne, chociaż pewnie stać ich na coś więcej.
Kawałek ciasta czekoladowo-śmietankowego w Lenotre, Berlin 09.2013
***
 Lenotre w centrum KaDeWe,
Tauentzienstraße 21-24, 
10789 Berlin
***
Innym obowiązkowym w Berlinie miejscem słodkich wypieków wydaje się być Fassbender & Rausch. Na parterze znajdziecie sklep z ręcznie wykonanymi pralinkami, ciastkami, czekoladami zawierającymi ziarna kakaowca z różnych stron świata i w różnych procentach.
Pralinki w Fassbender & Rausch, Berlin 09.2013
Kawiarnia Fassbender & Rausch, Berlin 09.2013
Na piętrze natomiast mieści się kawiarnia i restauracja zarazem. Zamówiliśmy kawę i mały torcik orzechowy, obsypany orzeszkami w miodzie.
Torcik orzechowy w Fassbender & Rausch, Berlin 09.2013
Według mojego Połówka było to najlepsze ciastko, jakie jedliśmy w trakcie całego naszego pobytu. W pierwszych dniach zamówiliśmy tam również, chociaż na wynos, torcik szampański - słaby, oraz pomarańczowy oblany gorzką czekoladą.  Warto wpaść do Fassbedera nie tylko na zdjęcie z czekoladowym misiem berlińskim, czy ratuszem, ale również w celu zakupienia słodkich souvenirów.

***
Fassbender & Rausch, 
Charlottenstraße 60, 
10117 Berlin
***
Innego deszczowego dnia po krótkim spacerze w centrum weszliśmy do centrów Lafayette i The Q. Berlińskie Lafayette trochę różni się od paryskiego, nie mniej mój portfel nie miał czego tam szukać ;-)
The Q, Berlin 09.2013
W sumie nieprawda. Mój portfel zakręcił się koło jednej kawiarni w Lafayette. Do kawuni zamówiliśmy ciastka, jedno cytrynowe, drugie z jabłkami. Oba na kruchym spodzie, pierwsze wypełnione kremem cytrynowym (bardzo dobrym zresztą), zwieńczone pianką bezową.
Tartaletka cytrynowa, Malongo Cafe w Lafayette, Berlin 09.2013
Drugie zaś było wypełnione prażonymi jabłkami z cynamonem, przykrytymi kremem o smaku cremu brulee.
Tartaletka z jabłkami pod kremem brulee, Malongo Cafe w Lafayette, Berlin 09.2013
Przypomina grzybka :D Ale uwierzcie, że oba ciastka były naprawdę dobre. Zresztą większość ich patissierów zachęcała do kupienia.
Witryna z patissierkami w Malongo Cafe, Berlin 09.2013
***
 Malongo Cafe w Galerii Lafayette,
Friedrichstraße 76-78, Berlin
***
Wspominając kulinarną część Berlina nie mogę przemilczeć jeszcze dwóch restauracji, w których jadaliśmy, a nie mam zdjęć z uwagi na późną porę odwiedzin.

Po pierwsze Cha-Cha. Jest to jedyna restauracja (z kuchni azjatyckiej), która w swoim menu zawierała potrawy oznaczone jako bezglutenowe. Serwują dobre curry, szczęśliwie dania z makaronem ryżowym, i moim zdaniem zbyt twardą wołowinę z warzywami. Mogliby poszerzyć menu o kilka dodatkowych dań bezglutenowych. Ceny przystępne, ogólnie miejsce wyjątkowo godne polecenia.
***
Cha-Cha,
Friedrichstraße 63, 
10117 Berlin 
***

I wreszcie kuchnia tajska w centrum Berlina - Sisaket. Porządna restauracja z profesjonalną obsługą, z naprawdę bardzo dobrym jedzeniem. Ryż podawany w osobnych miskach przykrywanych dekielkiem, mięso na osobnych półmiskach.
***
Sisaket,
Mauerstraße 76, 10117 Berlin
***
Zważywszy na nasze kulinarne upodobania nie było nam trudno znaleźć restaurację serwującą kuchnię azjatycką. W Berlinie było ich pod dostatkiem. Trudniej jednak jest znaleźć dobrą kawiarnię. A może ktoś z Was już tam był i może conieco dorzucić?

Po kulinarnych wojażach wracaliśmy do domu z perspektywą domowej kuchni, pancake'sów, prostych leniwych, czy lekkiej zupy. W domu najlepiej.

2 komentarze:

  1. piekne fotki, swietna recenzja :) :) dobrych knajpek najlepiej szukac z dala od centrum, ta zupa z puszki i kaczka to typowe i niestety przeladowane gutaminianem sodu-stad bole brzucha... dania dla wiekszosci barow i restauracji azjatyckich. Restauracji pare moglabym polecic, gorzej z kawiarniami, ale tez jest masa fajnych kafejek serwujacych wlasnej roboty ciasta i lody , na szybko w tej chwili polecam na nastepny raz Barcomis - http://www.barcomis.de/index.php
    Pozdrawia cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Gosiu, dziękuję za odwiedziny i komentarz :) widzisz Gosiu, pojechaliśmy nastawieni na zwiedzanie, mieszkaliśmy w Mitte i kręciliśmy się wokół najważniejszych w Berlinowie miejsc. Jestem przekonana, że masz rację, że naprawdę dobre knajpki znaleźlibyśmy z dala od centrum, choćby Barcomis, o którym napisałaś - na południe od Checkpoint Charlie nie wędrowaliśmy. Następnym razem wypada udać się dalej :)

      Ps. Sporo żurawii w Berlinie ;-)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz. Osoby anonimowe proszę o pozostawienie imienia lub pseudonimu.