Jest to moje pierwsze blondies w życiu :-) Dedykuję je Maggie, od której przypadkiem dowiedziałam się o istnieniu ciast z rodzaju blondies. Przedstawione blondies pochodzi z innego przepisu niż to, o którym rozmawiałyśmy, ale mam nadzieję, że nie ujmuje ani smakiem ani wyglądem ;-) Przepis pochodzi ze strony tasteofhome.com, ilość została pomniejszona o połowę. Podaję przepis na blaszkę o wymiarach 17cm x 24cm
Ciasto:
- 190 g mąki bezglutenowej (użyłam firmy Schar, mix C)
- 85 g masła (użyłam margarynę)
- 165 g drobnego cukru
- 1 jajko
- 2 żółtka (opcjonalnie, miałam nadmiar w lodówce)
- 1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- szczypta soli
- szczypta cynamonu (opcjonalnie, nie dałam)
- 3/4 szkl. suszonej żurawiny
- 100 g białej czekolady
Polewa (przepis zmodyfikowany, w oparciu o komentarze na temat blondies z oryginału):
- 100 g białej czekolady
- 1 łyżka serka śmietankowego (cream cheese -przemielony twaróg-, użyłam firmy Turek)
- 1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii (opcjonalnie)
- 1/2 szkl. suszonej żurawiny
Rozpuść margarynę w rondelku, ostudź. Następnie dodaj jajko, wymieszaj (ew. żółtka jeśli posiadasz ich nadmiar). Posiekaj drobno czekoladę oraz żurawinę (moja była dosyć duża, dlatego ją posiekałam). W jednej misce wymieszaj mąkę, sól, cukier, proszek do pieczenia, cynamon. Do suchej mieszaniny dodaj rozpuszczony tłuszcz oraz jajko, ekstrakt z wanilii, całość zmiksuj na wolnych obrotach. Masa będzie bardzo gęsta, nie spływa z łyżki. Kolejnie wsyp czekoladę, wymieszaj łyżką. Dosyp żurawinę i ponownie wymieszaj.
Wyłóż masę łyżką na uprzednio wysmarowaną tłuszczem i obsypaną bułką tartą blaszkę. Piecz w temperaturze 180°C przez 18-20 minut. Ponieważ piekłam blondies po raz pierwszy, nie miałam pojęcia, czy po 20 minutach jest już upieczone (po sprawdzeniu patyczkiem - był delikatnie mokry; może od czekolady, może od żurawiny, może takie ma być?). Ciasto piekłam 25 minut. Ostudź na kratce.
W między czasie przygotuj polewę: rozpuść białą czekoladę w kąpieli wodnej, po czym dodaj łyżkę serka, pół łyżeczki ekstraktu z wanilii i wymieszaj (pozostawiając miseczkę z mieszaniną w kąpieli wodnej). Polewa będzie stosunkowo gęsta. Polej ostudzone ciasto polewą, rozsyp żurawinę.

Generalnie rzecz ujmując, jest to jeden z nielicznych przepisów zza oceanu, który zdał egzamin za pierwszym podejściem, i do którego chętnie powrócę. Ciasto jest kruche, jak przystało na ciasto bezglutenowe. Sprawdzając je patyczkiem jest suche po bokach, delikatnie mokre w środku. Owszem, jak przystało na Polkę, zastanawiałam się, czy nie jest surowe ;-) niestety, nie oszukujmy się, mamy tendencję do przegotowywania potraw, makaronów oraz przesuszania mięs czy ciast w piekarniku :P Przynajmniej spotkałam się właśnie z taką opinią na temat polskiej kuchni (chociaż moim zdaniem jest wyjątkowo dobra w porównaniu z innymi :P). Mimo moich wątpliwości dotyczących krótkiego czasu pieczenia, po przeczytaniu innych komentarzy na temat tego rodzaju ciast, wyłączyłam piekarnik po 25 minutach.

Wśród wielu przepisów, a raczej komentarzy, znalazłam informację o krótkim czasie pieczenia, oraz wręcz porad aby nie przepiec (overbake) ciasta. Ciasto to ma być kruche, ale delikatne, a nie suche niczym babka. Upieczone blondies jest bardzo słodkie i sycące, dlatego polecam zacząć degustację od mniejszych kawałków ;-) Moim skromnym zdaniem, żurawina świetnie komponuje się ze słodką polewą z białej czekolady. Ciasto jest łatwe w przygotowaniu i krótko się piecze. Szczerze polecam :-)
Przepis dodaję do akcji:
cudowne, cudowne te Twoje blondies!
OdpowiedzUsuńzauroczyły mnie ;]
bardzo mi sie podoba:) apetyczne ciacho i tak kusi, zeby je zaraz spalaszowac:)
OdpowiedzUsuńTwoje blondies wygladaja naprawde smakowicie. No i polaczenie bialej czekolady z zurawina - pycha! Swoja droga, maja troche racji ci, ktorzy mowia, ze Polacy maja sklonnosc do zbyt dlugiego gotowania, smazenia i pieczenia potraw. Zauwazam taka tendencje u mojego Mezczyzny: boczek z patelni musi byc prawie czarny, kurczak spalony na gleboki braz, stek - tylko "well done", bo "jak jest rozowy w srodku, to znaczy, ze niedopieczony" :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądają te Blondies :) Muszę wypróbować któregoś dnia.
OdpowiedzUsuńdziewczyny, wy mi tutaj nie piszcie, że cudowne (za co dziękuję), tylko je upieczcie :D są słodziutkie (dosłownie) i świetne do kawuni czy herbaty :-)
OdpowiedzUsuńskradłabym kawałeczek takiego ciasta.
OdpowiedzUsuńi przy okazji filiżankę, bo bardzo mi się podoba..
Urocze blondies :D
OdpowiedzUsuńJa bym upiekła, ale można tu zastąpić mąkę bezglutenową na zwykłą? Bo musiałabym przemierzyć pewnie pół miasta żeby takową odnaleźć...
nigdy nie robiłam blondies, ale skutecznie kusisz :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobre ciasto, polecam - warto spróbować :-)
OdpowiedzUsuńArven: możesz zastąpić zwykłą :-) w przepisie oryginalnym jest właśnie normalna, ja zmieniłam mąkę ze względu na dietę bezglutenową ;-) jestem przekonana,że z mąki pszennej wyjdzie tak samo smaczne :-)
OdpowiedzUsuńo matko, jakie ono genialne jest!
OdpowiedzUsuń